Typowy blok, w którym nikt nikogo nie zna, przyciski w windzie są przypalone zapalniczką, a inskrypcji na ścianach nie powstydziliby się dorastający podopieczni poprawczaka. Powiedzielibyśmy peerelowska klasyka, gdyby gmaszysko — Tour Bois-le-Pretre — nie stało w Paryżu w 17. Dzielnicy.
Oglądam je gdzie indziej, w MoMie na Manhattanie, gdzie modelowi 15- piętrowego bloku z lat 60. udaje się wzbudzić duże zainteresowanie. Dlaczego? Francuscy architekci opracowali projekt przebudowy, dzięki któremu powierzchnia mieszkań w Tour Bois-le-Pretre zwiększy się... o ponad połowę. To nie wszystko.
Na blokach od lat ciąży odium architektury zdehumanizowanej, pozbawionej ludzkiej skali i generującej problemy społeczne — przestępczość, atomizację, dziedziczenie biedy. Architekci Frédéric Druot, Anne Lacaton i Jean-Philippe Vassal postanowili to zmienić, na razie w mikroskali. — Architekt musi stawiać czoła nieoczekiwanym wyzwaniom — komentuje dla RZ Jean-Philippe Vassal — Zresztą lepiej i taniej jest zamienić bardzo zły budynek w bardzo dobry, niż po prostu go zburzyć i postawić nowy o przeciętnym standardzie.
[srodtytul]Akupunktura miasta[/srodtytul]
Po konsultacjach z mieszkańcami i według ich sugestii zdecydowano tak przerobić mieszkania, by dawały więcej przestrzeni i światła, ale też — by nikt nie musiał się wyprowadzać na czas remontu. Przykładowe M3 czyli 54 m. kw. urosło do 92 m. kw. Budynek ma zostać otoczony rozległą konstrukcją tarasów — zamiast klitek z małymi oknami, będzie miał obszerne salony i szklane ściany od sufitu do podłogi. Po liftingu nie różni się od nowoczesnego apartamentowca — przynajmniej na wizualizacjach, bo czy zmieni styl życia mieszkańców okaże się po realizacji.