Z punktu widzenia lekarza idealna byłaby możliwość korzystania z wszelkich dostępnych innowacji, które można byłoby dobierać indywidualnie do potrzeb terapeutycznych danego pacjenta. Zdaję sobie jednak sprawę, że w Polsce, która jak większość krajów dysponuje ograniczonym budżetem, taka sytuacja jeszcze długo nie będzie możliwa. Jest to zatem zawsze kwestia wyboru, co refundować i w jakim zakresie. Nie inaczej jest też w przypadku diabetologii, szczególnie że liczba chorych na cukrzycę w Polsce jest bardzo wysoka. Wprawdzie nie wiadomo tak naprawdę, ilu ich jest, bo w naszym kraju nie prowadzi się rejestru chorych na cukrzycę, ale na podstawie danych populacyjnych można przyjąć, że jest to około 2 mln osób.
Przy takiej liczbie pacjentów refundowanie wszystkim chorym jakiegoś leku innowacyjnego mogłoby znacznie obciążyć budżet. Taki obrót sprawy byłby niedobry, tym bardziej że nie wszyscy chorzy na cukrzycę potrzebują leków innowacyjnych. Wielu z nich może pozostać przy dotychczasowym leczeniu, pod warunkiem że jest ono skuteczne i bezpieczne.
Są jednak chorzy, którzy sprawiają problemy w leczeniu. Taką grupą są na przykład pacjenci otyli, w których leczeniu dużym problemem jest obniżenie wagi, a którzy mogliby być leczeni analogami GLP1, które oprócz wyrównania poziomu glikemii dodatkowo redukują masę ciała. Inną grupą są chorzy z hipoglikemiami, którzy wymagaliby np. inhibitorów DPP-4 albo nowych ultradługo działających analogów insuliny (nie ma ich jeszcze na rynku).
Oczywiście rozumiem problemy Ministerstwa Zdrowia czy Narodowego Funduszu Zdrowia związane z podejmowaniem tych decyzji i wyborów, myślę jednak, że konieczne jest wspólne wypracowanie rozwiązań i doprecyzowanie wskazań refundacyjnych, które pozwolą przynajmniej najbardziej potrzebującym pacjentom korzystać z innowacyjnych rozwiązań.