Reklama

Bad As Me - recenzja płyty Toma Waitsa

Najnowszy album amerykańskiego barda jest po prostu świetny – pisze Jacek Cieślak

Publikacja: 10.12.2011 08:31

Tom Waits - Bad As Me; Anti/Sonic 2011, CD

Tom Waits - Bad As Me; Anti/Sonic 2011, CD

Foto: materiały prasowe

Tom Waits należy do najbardziej charakterystycznych artystów świata. Zrobił również karierę filmową, jednak dopiero teraz, skończywszy dwa lata temu sześćdziesiątkę, odniósł najbardziej spektakularny sukces w swej karierze.

Reklama
Reklama

Zobacz na Empik.rp.pl

Ten amerykański wokalista i kompozytor sprzedał 70 tysięcy egzemplarzy swej najnowszej płyty już w pierwszym tygodniu po premierze. "Bad As Me" zadebiutował też na siódmej pozycji listy "Billboardu". A był to tydzień, w którym ukazał się długo oczekiwany kompakt Coldplay "Xylo Myloto". Pobił fonograficzny rekord 2011 r. – fani kupili 470 tysięcy kopii w weekend otwarcia. Konkurencja była zatem mordercza.

Płytę analizowano już na wiele sposobów, tymczasem kompletnie pominięto jeden z ważniejszych songów "Satisfied". Tytuł jest oczywistą aluzją do "I Can't Get No Satisfaction" The Rolling Stones. Pikanterii sprawie dodaje udział w nagraniu Keitha Richarda, który nazbyt szczerymi wspomnieniami zawartymi w książce "Życie" doprowadził do rozpadu grupy. Jej polski przekład pojawił się w naszych księgarniach.

Warto wspomnieć o "Satisfied" również dlatego, że właśnie trafił do sieci teledysk tej piosenki. Tom śpiewa o tym, że choć w jego życiu wydarzyło się wiele rzeczy dobrych i złych, odchodząc z tego świata, będzie się czuł usatysfakcjonowany. Tym bardziej dziwi go brak satysfakcji Stonesów.

Reklama
Reklama

To właśnie członkom tej grupy dedykował kilka ważnych wersów utrzymanych w stylu folkowej ballady. Radzi: jak cię coś swędzi, lepiej się podrapać, a nie reagować odruchem ślepej wściekłości. Najważniejsze są słowa: "Niech kule wrócą do lufy, zanim odejdę".

Richards cudownie tym słowom akompaniuje na gitarze. W "Bad As Me" starsi panowie śpiewają "Jestem ostatnim liściem na drzewie, jesień zabrała już wszystkie, ale mnie ominie".

Waits czaruje też w songach mocnymi tekstami, jakie można usłyszeć w podejrzanych spelunkach. W balladzie "Face to the Highway" śpiewa, że "pistolet pragnie dłoni", a w ostrym bluesie "Chicago", że "nie musimy sobie mówić do widzenia, jeśli odejdziemy z tego świata razem".

Do najlepszych kompozycji tego albumu należy niewątpliwie "Raised Right Man" z psychodelicznymi organami w stylu Boba Dylana i fantastyczną partią gitarzysty Marca Ribota.

Najpiękniej gra jednak w rozbrykanym rock and rollu "Get Lost". "Hell Broke Luce" przynosi kanonadę perkusyjnych rytmów. W tle słychać bas Flea z Red Hot Chili Peppers i riffy Richardsa.

Byłoby dobrze, gdyby Waits zaprosił obu skłóconych Stonesów - Micka Jaggera i Keitha Richardsa – na sylwestra. Mógłby ich pogodzić, śpiewając "New Year's Eve". A może stanie się to już w Boże Narodzenie?

Reklama
Reklama

Tom Waits należy do najbardziej charakterystycznych artystów świata. Zrobił również karierę filmową, jednak dopiero teraz, skończywszy dwa lata temu sześćdziesiątkę, odniósł najbardziej spektakularny sukces w swej karierze.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Reklama
Kultura
Córka lidera Queen: filmowy szlagier „Bohemian Rhapsody" pełen fałszów o Mercurym
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Kultura
„Cesarzowa Piotra”: Kristina Sabaliauskaitė o przemocy i ciele kobiety w Rosji
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Reklama
Reklama