Tragiczna twarz show-biznesu

Śmierć Whitney Houston pokazuje, że za fasadą sukcesów gwiazd rozrywki kryją się często stres, samotność, narkotyki i alkoholizm

Publikacja: 25.02.2012 00:01

Tragiczna twarz show-biznesu

Foto: Corbis

Tekst z tygodnika Uważam Rze

Świat show-biznesu, a także zwykli słuchacze muzyki, są wciąż w szoku po śmierci Whitney Houston. Zaskoczyła ona wszystkich 11 lutego w symbolicznym miejscu i czasie: w Los Angeles, w przededniu gali Grammy Awards, dorocznej uroczystości wręczania nagród amerykańskiego przemysłu płytowego, których triumfatorką słynna wokalistka była sześciokrotnie. Jej śmierć, niemal na oczach setek kolegów i znajomych – artystów, kompozytorów, tekściarzy, producentów, szefów koncernów fonograficznych – pokazała, że obok obowiązkowo radosnej i beztroskiej twarzy współczesna rozrywka ma też drugie oblicze. Niby w czarnym lustrze odbijające inne, ale też stale obecne problemy: samotność, alkoholizm, narkomanię i inne formy autodestrukcji tych, którzy na co dzień uprzyjemniają nam życie.

Lista straceńców

Nieżywą 48-letnią Whitney jej ochroniarz znalazł w wannie pokoju hotelowego w Beverly Hills.

W hotelowej wannie, tyle że w Paryżu 1971 r., martwego Jima Morrisona z The Doors znalazła jego towarzyszka Pamela Courson.

W 1977 r. (znów w łazience) w Gracelandu martwego Elvisa Presleya odkryła związana z nim Ginger Alden. Siedem lat wcześniej w hotelowym pokoju w Londynie własnymi wymiocinami zadusił się Jimi Hendrix. W tym samym mieście, tyle że we własnym domu, latem 2011 r. zmarła Amy Winehouse, najbardziej obiecująca gwiazda muzyki pop ostatniej doby. Miała tylko 27 lat, podobnie jak Brian Jones z The Rolling Stones (1942–1969), Janis Joplin (1943–1970) i Kurt Cobain z Nirvany (1967–1994). Morrison i Hendrix przeżyli tylko rok dłużej.

To tylko początek przerażająco długiej listy artystów rocka, jazzu, popu, którzy odeszli przedwcześnie z przedawkowania narkotyków, środków usypiających lub ich mieszanki z alkoholem. Dość wymienić tu Michaela Jacksona, Billie Holiday, Cheta Bakera, Briana Epsteina, Dinah Washington, a z bliskich nam stron świata choćby  polskich bluesmanów Ryszarda Riedla, Ryszarda „Skibę" Skibińskiego czy rosyjskiego barda i aktora Włodzimierza Wysockiego.

W niecodziennych okolicznościach stracił życie legendarny wokalista i instrumentalista z lat 60. i 70. XX w., 45-letni Marvin Gaye, flagowa postać wytwórni Motown – laureat Grammy, wykonawca ekspresyjnych przebojów, ale i nastrojowych bluesów. Napięcia związane z karierą, rozstanie z żoną, problemy finansowe sprawiły, że uciekał w narkotyki. Były one przyczyną częstych konfliktów z ojcem – murzyńskim kaznodzieją. 1 kwietnia 1984 r. po kolejnej scysji zginął od strzałów oddanych przez ojca właśnie...

Problemy z narkotykami mieli Miles Davis, Ray Charles, James Brown, Jerry Garcia z Geateful Dead, a z żyjących choćby Natalie Cole,  Marianne Faithfull  i zaprzyjaźnieni z nią muzycy The Rolling Stones. Na polskim gruncie najbardziej szczere wyznania w tej materii poczynił w swej biografii Tomasz Stańko, który jednak potrafił wyeliminować używki.

Nie tylko rockmani i jazzmani żyją ostro. Wielokrotnie próby wyjścia z nałogu podejmowała Liza Minnelli. Laureatka Oscara (za rolę Sally Bowles w „Kabarecie" Boba Fosse'a) potrafi pracować dzień i noc, prowadzi ożywione życie towarzyskie, zmienia mężów, ale stresy nie pozostają bez echa. – Po raz pierwszy poprosiłam lekarza o coś na uspokojenie, gdy spadły na mnie śmierć matki (też słynnej aktorki, Judy Garland, zmarłej w wyniku przedawkowania leków) i jej pogrzeb – mówiła gwiazda w jednym z wywiadów. – Przepisał mi valium. Stosowałam je, potem doszły inne środki relaksujące, a czasem jeszcze szklaneczka czegoś mocniejszego po spektaklu. Leki i alkohol stworzyły zaklęty krąg. Siostra Lorna namówiła ją na kurację w Betty Carter Center – tym samym, gdzie wielokrotnie ratowała się Liz Taylor. Poskutkowało – tak zapewniała mnie po udanym koncercie w 1987 r. w Berlinie Zachodnim. Nie wiem, na jak długo, bo do dziś słyszę o awanturach Lizy z kolejnymi mężami. I o jej kolejnych odwykach. Ale aktorka wciąż jakoś trzyma się na powierzchni, gdy tylu innych już nie ma między nami.

Dziecko szczęścia

Podobnie jak Liza Minnelli z artystycznej rodziny pochodziła Whitney Houston. Urodziła się w 1963 r. w Newarku, przemysłowym mieście pod Nowym Jorkiem. Matka Cissy Houston jest śpiewaczką gospelową, tak jak ciotka Dione Warwick i matka chrzestna Aretha Franklin. Poprzez te osoby Whitney miała także kontakt z muzyką Gladys Knight i Roberty Flack. Szybko dostrzeżono jej uzdolnienia wokalne, została solistką w młodzieżowym chórze przy kościele baptystów. Jako nastolatka zaczęła występować w chórkach, uczestnicząc m.in. w nagraniach Chaki Khan i Teddy'ego Pendergrassa. W jednym z nocnych klubów jej nieprzeciętny talent zauważył słynny producent Clive Davis z Arista Records. Z miejsca zaproponował debiutantce światowy kontrakt, choć  urodziwa dziewczyna przez jakiś czas wahała się, czy nie wybrać jednak kariery modelki (z powodzeniem startowała na wybiegu, a jej zdjęcia trafiły na okładki magazynów mody).

Już pierwsza płyta „Whitney Houston" z 1985 r. okazała się najlepiej sprzedającym się kobiecym debiutem w historii. Do dziś rozeszło się 25 mln egzemplarzy tamtego krążka. Śpiewana mocnym, krystalicznie czystym mezzosopranem jazzująca ballada „Saving All My Love for You" była pierwszą piosenką Whitney, która trafiła na szczyty list przebojów zarówno w USA, jak i w W. Brytanii. Jej wykonanie zostało nagrodzone Grammy. Wykonawczyni była pierwszą afroamerykańską piosenkarką, która regularnie pojawiała się w MTV. Jej sukces utorował drogę kolejnym ciemnoskórym artystkom, takim jak Anita Baker czy Janet Jackson.

Po takim atomowym starcie także drugi album, z 1987 r., zatytułowany po prostu „Whitney", spotkał się z olbrzymim zainteresowaniem, zwłaszcza że zawierał m.in. takie hity jak „Where Do Broken Hearts Go" czy nagrodzone Grammy

„I Wanna Dance with Somebody (Who Loves Me)".

Zróżnicowane recenzje przyniósł trzeci album studyjny „I'm Your Baby Tonight", choć tytułowy kawałek podobał się wszystkim.

W 1992 r. Houston zadebiutowała na dużym ekranie w filmie „Bodyguard" u boku Kevina Costnera. Przewodnia piosenka obrazu, będąca coverem utworu country „I Will Always Love You" z repertuaru Dolly Parton, wydana na singlu podbiła świat, stając się największym szlagierem Whitney, a cały album okazał się najlepiej sprzedającym się soundtrackiem w dziejach.

Toksyczny związek

Jeszcze następna ścieżka dźwiękowa z filmu „Czekając na miłość" z 1995 r. (z trzema piosenkami w ujęciu Whitney oraz z utworami w interpretacji m.in. Arethy Franklin, Toni Braxton i Mary J. Blige) zyskała, w USA status siedmiokrotnej platyny i rozszeszła się w 13 mln kopii. Jeszcze trwały owacyjnie przyjmowane trasy, ale już karta zaczęła się odwracać.

Utalentowaną, zgrabną i piękną Whitney w młodości łączono m.in. z komikiem Eddiem Murphym, dziewczyna wybrała jednak młodszego od niej o sześć lat piosenkarza i tancerza Bobby'ego Browna. Ma z nim córkę, 18-letnią dziś Bobbi Kristinę. Małżeństwo z miłości rychło przerodziło się w piekło. Bobby (choć temu zaprzecza) wciągnął żonę w świat ostrych narkotyków, jego nieustanne zdrady, wypadki drogowe, skandale były przyczyną częstych awantur z rękoczynami. Skłóconych małżonków godził nałóg, szczególnie zabójczy dla Whitney. Doniesienia o bijatykach, wpadki na koncertach, brak koncentracji przy nagraniach stopniowo pogarszały wizerunek gwiazdy. Oznaki kryzysu były wyraźnie widoczne podczas jedynego polskiego koncertu artystki w 1999 r. na festiwalu sopockim. Piosenkarka, okutana w futro i szal, wydawała się półprzytomna i zirytowana koniecznością zaśpiewania w Operze Leśnej. Raczej marzyła  o tym, by jak najszybciej znaleźć się w hotelu.

Po wizycie w Polsce wydała m.in. albumy „Whitney: The Greatest Hits" (2000 r.), „Just Whitney" (2002 r.) oraz zdecydowanie najsłabszy „One Wish: The Holiday Album" (2003 r.). Były jeszcze albumy kompilacyjne i – z kłopotami nagrany – ostatni, premierowy „I Look to You" z 2009 r.

Po drodze były odwyki. Whitney rozwiodła się w 2007 r. z Brownem i zyskała prawa do opieki nad ich córką Bobbi Kristiną. Jak donoszą media, ta dziewczyna jest też uzależniona od alkoholu oraz narkotyków i przechodziła kurację odwykową w tym samym ośrodku co matka. Niewykluczone, że z tym samym co matka skutkiem...

Ostatnio Whitney była już strzępem człowieka. Artystka, która sprzedała 170 mln płyt, zyskała kilkaset nagród, wpadła w kłopoty finansowe, zaczęła pożyczać nawet drobne sumy. Jak mogło być inaczej, gdy ostatnio na kokainę i inne środki potrafiła wydać dziennie nawet sześć tysięcy dolarów.

– Niewiarygodne, jak ogromne ilości tych trucizn zażywała – miał powiedzieć ktoś z jej znajomych.

Wstrząsające! Whitney Houston zaśpiewa dla nas jeszcze raz, w filmie „Błysk", który ma mieć premierę jesienią. Będzie to gospelowy standart „Eyes on the Sparrow". A praktyczny show-biznes już liczy zyski z reedycji płyt zmarłej tragicznie artystki. Podobne do tych, jakie dały wznowienia nagrań Michaela Jacksona czy Amy Winehouse...

Tekst z tygodnika Uważam Rze

, 20 lutego 2012

Tekst z tygodnika Uważam Rze

Świat show-biznesu, a także zwykli słuchacze muzyki, są wciąż w szoku po śmierci Whitney Houston. Zaskoczyła ona wszystkich 11 lutego w symbolicznym miejscu i czasie: w Los Angeles, w przededniu gali Grammy Awards, dorocznej uroczystości wręczania nagród amerykańskiego przemysłu płytowego, których triumfatorką słynna wokalistka była sześciokrotnie. Jej śmierć, niemal na oczach setek kolegów i znajomych – artystów, kompozytorów, tekściarzy, producentów, szefów koncernów fonograficznych – pokazała, że obok obowiązkowo radosnej i beztroskiej twarzy współczesna rozrywka ma też drugie oblicze. Niby w czarnym lustrze odbijające inne, ale też stale obecne problemy: samotność, alkoholizm, narkomanię i inne formy autodestrukcji tych, którzy na co dzień uprzyjemniają nam życie.

Lista straceńców

Nieżywą 48-letnią Whitney jej ochroniarz znalazł w wannie pokoju hotelowego w Beverly Hills.

W hotelowej wannie, tyle że w Paryżu 1971 r., martwego Jima Morrisona z The Doors znalazła jego towarzyszka Pamela Courson.

W 1977 r. (znów w łazience) w Gracelandu martwego Elvisa Presleya odkryła związana z nim Ginger Alden. Siedem lat wcześniej w hotelowym pokoju w Londynie własnymi wymiocinami zadusił się Jimi Hendrix. W tym samym mieście, tyle że we własnym domu, latem 2011 r. zmarła Amy Winehouse, najbardziej obiecująca gwiazda muzyki pop ostatniej doby. Miała tylko 27 lat, podobnie jak Brian Jones z The Rolling Stones (1942–1969), Janis Joplin (1943–1970) i Kurt Cobain z Nirvany (1967–1994). Morrison i Hendrix przeżyli tylko rok dłużej.

To tylko początek przerażająco długiej listy artystów rocka, jazzu, popu, którzy odeszli przedwcześnie z przedawkowania narkotyków, środków usypiających lub ich mieszanki z alkoholem. Dość wymienić tu Michaela Jacksona, Billie Holiday, Cheta Bakera, Briana Epsteina, Dinah Washington, a z bliskich nam stron świata choćby  polskich bluesmanów Ryszarda Riedla, Ryszarda „Skibę" Skibińskiego czy rosyjskiego barda i aktora Włodzimierza Wysockiego.

Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla