Kiedy jacht pokonuje wąską cieśninę między rafami i wpływa do wnętrza atolu koralowego, w jednej chwili przenosimy się z rozszalałego oceanu na spokojne wody tropikalnego raju. O szóstej rano cisza tu jest tak głęboka, że śpiącego żeglarza może obudzić plusk skrzydeł manty pływającej koło łodzi. W cieśninach okalających atole lubią pławić się delfiny, a silne prądy omywające motu – piękne podłużne łachy białego piasku porośnięte palmami kokosowymi – przyciągają ławice 30-kilowych tuńczyków, 2-metrowych barakud, rekiny i wszelkie inne wielkie ryby otwartego oceanu. Licząca ponad 45 kilometrów szerokości laguna Marovo uważana jest za największą na świecie.
Jaka piękna katastrofa
Koralowe atole na Pacyfiku i ich lazurowe laguny kojarzą się ze słowami Greka Zorby. Od Tuamotu w Polinezji Francuskiej aż po Wyspy Salomona są jednym wielkim geologicznym cmentarzyskiem. Kiedy pływa się w przejrzystej lagunie, czasem trudno sobie uświadomić, że właśnie jesteśmy świadkami umierania kolejnego skrawka lądu. Atol koralowy to ostatni etap życia tropikalnej wyspy.
Wyspa najczęściej pojawia się na środku oceanu jako wyniesiony z jego dna stożek wulkanu. Gdy wulkan wygasa, otacza ją już szczelny wianuszek koralowców z mozołem budujących rafę. Jednocześnie ląd zaczyna marnieć od środka. Wysokie wzniesienie na środku morza ułatwia kondensację pary wodnej w chmurach, a deszcz stopniowo wymywa ziemię z powoli starzejącej się wyspy. Zarazem, uformowana z ciężkich skał wulkanicznych, zapada się ona w głębiny pod własnym ciężarem. W tym czasie dzielne koralowce coraz wyżej obudowują ląd dookoła, a na ich powierzchni gromadzi się ziemia i wszystko, co przyniesie ocean. Mija 20 – 30 milionów lat i wyspa znika zupełnie. Jej miejsce zajmuje lazurowa laguna, a nad wodę wystają jedynie motu. Tak więc pięknie wyglądające na pocztówkach piaszczyste plaże Pacyfiku to jedynie geologiczne kikuty, koralowe pomniki na grobach zniszczonych erozją wysp.
Laguna Marovo nie różni się pod tym względem od większości pacyficznych atoli. O jej odmienności – przykuwającej uwagę podróżników i misjonarzy – stanowili ludzie i ich budzące grozę obyczaje. Jeszcze 100 lat temu mieszkali tu w większości kanibale. Wojny plemienne zbierały krwawe żniwo. Dopiero przybycie kolonizatorów z Niemiec i Wielkiej Brytanii, wraz z którymi na wyspie pojawili się misjonarze, położyło kres niekończącym się aktom wzajemnej przemocy.
Kesoko w każdym domu
Mniej więcej w tym samym czasie, gdy na atolu zamieszkali Europejczycy, na początku XX wieku, nabrał znaczenia fach, który po dziś dzień wyróżnia mieszkańców laguny Marovo wśród innych wyspiarzy. Początkowo w celach sakralnych, a następnie dla zachowania lokalnych tradycji i wierzeń, zaczęli oni rzeźbić małe drewniane figurki. Strugali bożka rybołówstwa Kesoko, miniaturowe kanu wojenne oraz łowców głów, a z czasem zaczęli utrwalać w drewnie miejscowe legendy. Figurkę mieszkającego w morskich głębinach Kesoko, wyrzeźbioną w drewnie bądź kamieniu, nawet dzisiaj musi mieć w domu każdy szanujący się rybak. Mimo że w niedzielę oczywiście wybierze się wraz z rodziną do chrześcijańskiego kościoła.