Reklama

Szczerość bez fajerwerków

Solowy album Glena Hansarda to propozycja dla tych, których uwiódł film „Once", bo to właśnie ten wokalista jest autorem sukcesu piosenki „Falling Slowly".

Publikacja: 05.08.2012 19:00

Szczerość bez fajerwerków

Foto: ROL

Red

Poza tym – choć „Rhythm and Repose" jest solowym debiutem 42-letniego Irlandczyka – ma on przecież na swoim koncie płyty z formacją The Frames oraz z Marketą Irglovą – jako The Swell Season (tu artystka towarzyszy mu w „What Are We Gonna Do").

To, co pociągało w muzyce jego poprzednich projektów, a więc absolutna szczerość bez fajerwerków, na jego solowym albumie broni się znakomicie. Hansard nie próbuje udowadniać, że podrasowany dźwięk jest lepszy. Nie mami słuchacza, nie stroszy piórek, nie ucieka w sztuczną nowoczesność. Na krążku znajdziemy kołyszące dźwięki bez awangardowych wycieczek i elektroniki, którym smaku dodaje niezwykle ekspresyjny głos wokalisty. „Rhythm and Repose" zaczyna się od hipnotycznego „You Will Become" brzmiącego jak zaklęcie. Później mamy „Love Don't Leave Me Waiting" z rozjazzowanym tłem. Czy „Philander" przywodzący na myśl muzykę Grega Dulliego, z mglistą aurą zadymionego baru. Chwilami ekspresja Hansarda przywołuje także wspomnienie Jeffa Buckleya.

Tekstowo Irlandczyk wychodzi poza piosenki o miłości, choć wciąż śpiewa o związkach i uczuciach. To jednak przemyślenia dorosłego człowieka. Płytę można polecić zarówno miłośnikom Cohena, jak i Damiena Rice'a, Raya Lamontagne'a czy Bon Iver.

Płyta urzeka zastosowaniem najprostszych środków, by przekuć je w rozdzierającą całość. Porusza. Na cisnące się na usta pytanie: „Czy jednak nie za długo trzeba było czekać na solowy debiut?", odpowiedź może być tylko jedna: na TAKI nigdy nie jest za późno.

Reklama
Reklama

* * * * *

Glen Hansard,
„Rhythm and Repose",
wyd. Sonic „Rhythm and Repose"
to poruszający, dojrzały debiut

Poza tym – choć „Rhythm and Repose" jest solowym debiutem 42-letniego Irlandczyka – ma on przecież na swoim koncie płyty z formacją The Frames oraz z Marketą Irglovą – jako The Swell Season (tu artystka towarzyszy mu w „What Are We Gonna Do").

To, co pociągało w muzyce jego poprzednich projektów, a więc absolutna szczerość bez fajerwerków, na jego solowym albumie broni się znakomicie. Hansard nie próbuje udowadniać, że podrasowany dźwięk jest lepszy. Nie mami słuchacza, nie stroszy piórek, nie ucieka w sztuczną nowoczesność. Na krążku znajdziemy kołyszące dźwięki bez awangardowych wycieczek i elektroniki, którym smaku dodaje niezwykle ekspresyjny głos wokalisty. „Rhythm and Repose" zaczyna się od hipnotycznego „You Will Become" brzmiącego jak zaklęcie. Później mamy „Love Don't Leave Me Waiting" z rozjazzowanym tłem. Czy „Philander" przywodzący na myśl muzykę Grega Dulliego, z mglistą aurą zadymionego baru. Chwilami ekspresja Hansarda przywołuje także wspomnienie Jeffa Buckleya.

Reklama
Kultura
Córka lidera Queen: filmowy szlagier „Bohemian Rhapsody" pełen fałszów o Mercurym
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Kultura
„Cesarzowa Piotra”: Kristina Sabaliauskaitė o przemocy i ciele kobiety w Rosji
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Reklama
Reklama