Muzyka zwierząt

Jeżeli w muzyce są jeszcze jakieś świętości, to z pewnością należy do nich Animal Collective – od czasu Radiohead najważniejszy zespół nurtu niezależnego

Publikacja: 07.09.2012 09:57

Określenie „najbardziej oczekiwany album roku" jest tak często używane, że dawno przestało robić wrażenie. W przypadku czwórki z Baltimore z powrotem nabiera jednak pierwotnego sensu. Wszystkie serwisy promujące muzykę od tygodni piszą o tej premierze. Nieważne, czy powstał album wybitny czy zaledwie dobry, i tak nikt nie ośmieliłby się wyrazić ostrej krytyki.

Zobacz na Empik.rp.pl

Określenie „kolektyw" dobrze oddaje naturę ich pracy. Tworzą w różnych konfiguracjach, niekoniecznie wszyscy czterej naraz. Każdy z nich jest też multiinstrumentalistą. W 2000 r. dwóch z nich: Avey Tare i Panda Bear, zadebiutowało albumem „Spirit They're Gone, Spirit They've Vanished". Umiejętność łączenia skrajnie drażniących dźwięków z delikatnością, przepięknymi zaśpiewami i harmoniami godnymi The Beach Boys sprawiła, że zdobyli uznanie krytyków i grono wiernych fanów.

Kolejne albumy rozszerzały krąg „wtajemniczonych" w ich muzyczny geniusz. Przedtem nikt nie grał tak jak oni, później wszyscy chcieli ich naśladować. Cały czas powstają grupy zainspirowane ich muzyką, jak choćby Yeasayer czy Grizzly Bear.

Wśród muzycznych inspiracji wymieniają artystów z przeciwległych biegunów: Pink Floyd, Kraftwerk czy Kylie Minogue. Ta różnorodność jest wyczuwalna w ich muzyce, a na kolejnych płytach zaskakiwali zmianami. Raz byli psychodeliczną awangardą, później freak-folkową grupą nawiązującą do brzmień wspólnot plemiennych, a kiedy indziej zaklasyfikowano ich jako taneczny noise-pop.

W otaczającej ich kulturze remiksu tworzą coś, co nie jest powtórzeniem ani cytatem. Żaden zespół nie zdobył równej im pozycji. Nikogo też nie otaczał taki kult. Pokolenie internetowych blogerów znalazło swoich Beatlesów.

W 2009 r. jako już duża gwiazda muzyki niezależnej zdobyli dużą popularność albumem „Merriweather Post Pavillon". Był przystępniejszy niż poprzednie i przyniósł sukces kasowy. Trafił do pierwszej dwudziestki na liście Billboard (najlepiej sprzedających się płyt w USA), mimo że nadal była to muzyka trudna, wymagająca cierpliwości i skupienia.

Niezwykle istotna jest także pozamuzyczna otoczka wokół zespołu. Narkotyczne teledyski, artystyczne okładki płyt, enigmatyczne pseudonimy muzyków (Panda Bear, Avey Tare, Geologist i Deakin), inspiracja przyrodą i ekstatyczne zachowania na scenie – to wszystko tworzy wokół nich wyjątkową aurę.

Zespół jest aktywny także na innych artystycznych polach. Tworzy muzykę do muzealnych performance'ów i kręci eksperymentalne filmy („ODDSAC" w 2010 r.). Z drugiej strony artyści są niezwykle skromni. Kompletnie nie odpowiadają stereotypowi muzycznych gwiazd. Mają rodziny i dzieci. Duże znaczenie mają też ich bardzo osobiste teksty. W swoim najpopularniejszym przeboju „My Girls" śpiewają o prostej potrzebie zapewnienia rodzinie bezpieczeństwa i dachu nad głową.

Na najnowszym albumie „Centipede Hz" od pierwszych dźwięków dostajemy to, z czego zasłynął zespół. Kakofonia dźwięków, szumów, zgrzytów i wyłaniający się z nich poruszający motyw wokalny Aveya Tare'a. Już promujący płytę singiel „Today's Supernatural" sugerował, że zespół jest w znakomitej kondycji.

Płyta nie zawiedzie fanów, choć po pierwszych opiniach widać, że nie będzie najważniejszym tytułem w ich dyskografii. W czasach trzydniowej sławy i wysypu sezonowych „geniuszy" Animal Collective jest fenomenem. Od 10 lat godzi wszystkie spory i zamyka usta krytykom. To awangarda, która nie będzie musiała czekać na docenienie latami, nie zostanie odkopana po dekadzie. Osiągnęła status międzynarodowej gwiazdy w swojej najwyższej formie.

Najważniejsze albumy

- „Spirit They're Gone, Spirit They've Vanished" (2000) – świetny debiut. Pozorna hałaśliwość ustępuje pięknym melodiom wyłaniającym się z chaosu rozmytych dźwięków.

- „Strawberry Jam" (2007) – dzięki niemu grupa stała się pupilkiem krytyków i zdystansowała inne zespoły grające podobną muzykę. Na tym krążku w pełni zdefiniowała swój styl.

- „Merriweather Post Pavillon" (2009) – zespół nagrał album głównie przy użyciu sampli, który przyniósł mu największą popularność, a muzyka uzyskała status „tanecznej".

Określenie „najbardziej oczekiwany album roku" jest tak często używane, że dawno przestało robić wrażenie. W przypadku czwórki z Baltimore z powrotem nabiera jednak pierwotnego sensu. Wszystkie serwisy promujące muzykę od tygodni piszą o tej premierze. Nieważne, czy powstał album wybitny czy zaledwie dobry, i tak nikt nie ośmieliłby się wyrazić ostrej krytyki.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"