Przykład Białki Tatrzańskiej, jednego z najnowocześniejszych dziś i najliczniej odwiedzanych ośrodków narciarskich promieniuje, z korzyścią dla miłośników nart, na całe Podhale. Przed zaczynającym się sezonem najwięcej nowych tras i wyciągów zbudowano właśnie w gminach podtatrzańskich. Hitem tej zimy – zwłaszcza dla początkujących i rodzin z dziećmi – może stać się Suche, niewielka osada w malowniczej okolicy między Zębem a Poroninem. Na północ od Gubałówki, 6 km od Zakopanego, powstała nowa stacja narciarska. Może nie zupełnie nowa, bo niegdyś kręcił się tu niewielki orczyk – ale z pewnością jedna z najnowocześniejszych i najlepiej zagospodarowanych na Podhalu. Czteroosobowy wyciąg krzesełkowy zbudowany na północnym zboczu Rafaczańskiej Grapy ma przy różnicy poziomów 137 m długość 950 m i może przewieźć 2200 osób na godzinę. Sąsiaduje z nim 400-m orczyk. Trasy są tu łatwe. Główna oznaczona jest kolorem niebieskim, a biegnąca przy wyciągu orczykowym, nawet zielonym, czego dziś w zasadzie się już nie praktykuje. W Suchem działać będzie od początku szkoła narciarska, serwis i karczma z daniami regionalnymi. Pomyślano też zawczasu o parkingach.
Nie tylko Zakopane
Na słonecznych stokach ośrodka Hawrań w Jurgowie, choć nie są zbyt długie, nie będą się nudzić nawet doświadczeni narciarze. Wśród siedmiu tras są też oznaczone kolorem czerwonym, a nawet czarnym. Jurgów, położony zaledwie o kilometr od słowackiej granicy, znany jest z dobrych warunków śniegowych, a także z pięknych widoków na Tatry – zwłaszcza na pasmo Tatr Bielskich z najwyższym ich szczytem, Hawraniem. W tym roku ruszy tu drugi już wyciąg krzesełkowy, dzięki czemu powinny zniknąć kolejki do bramek, które wcześniej się tu zdarzały. Oprócz „krzesełek" narciarze mogą korzystać z czterech wyciągów talerzykowych, z których najdłuższy ma 650 m.
Jak prawie co roku nowy wyciąg przybędzie też w Białce – tym razem będzie to nowa kolej krzesełkowa w ośrodku Kaniówka. Zastąpi ona dwa wyciągi talerzykowe przy istniejących trasach.
Podhalańskie wsie nie mają z pewnością tej magii co Zakopane. Ale zimowa stolica Polski – choć żaden stok w kraju nie może równać się z Kasprowym Wierchem – szerokim rzeszom narciarzy nie może zbyt wiele zaoferować. Możliwości rozbudowy infrastruktury narciarskiej w Tatrach z uwagi na ochronę przyrody oraz spory właścicieli terenów są bardzo ograniczone. Dlatego coraz więcej miłośników narciarstwa wybiera mniejsze ośrodki na Podhalu, gdzie wprawdzie stoki są krótsze – przeważnie nie więcej niż 1000 m – i niezbyt strome (przeciętne nachylenie ok. 20 stopni), ale za to można liczyć w nich na nowoczesne wyciągi, dobrze utrzymane trasy i dbałość o gości.
Podobnie jest w innym ważnym dla narciarzy górskim regionie – w Beskidzie Śląskim. W jego zimowej stolicy, Szczyrku – jednej z nielicznych miejscowości w kraju, która ma warunki, by stać się stacją narciarską na poziomie zbliżonym do alpejskiego – od lat nie powstał nowy wyciąg, a nawet godna uwagi trasa. Narciarze coraz częściej wybierają więc inne miejscowości. Ostatnio, oprócz Wisły i Ustronia, coraz częściej – Istebną.