W świecie linii lotniczych trudno jest się utrzymać na szczycie. Światowy kryzys doprowadził do ruiny wielu lokalnych przewoźników, problemy przechodziły także ci międzynarodowi. Powstawały lotnicze alianse, programy lojalnościowe, nieszablonowe kampanie reklamowe, a managerowie musieli zastanawiać się, co jeszcze zaoferować klientom.
Jak urozmaicić lot?
No bo w jaki sposób można uczynić ciekawszym lot, który trwa kilka godzin? Na pokładach samolotów są już ekrany podłączone do pokładowych centrów rozrywki. Można oglądać filmy, bawić się rozmaitymi grami i śledzić seriale. British Airways idzie o krok dalej i oferuje swoim pasażerom interaktywny kocyk, który jest w stanie analizować stan naszego umysłu.
Koc wygląda jak zwykły, jest z wełny, ale dodano do niego masę czujników i diod LED. Naszpikowany światełkami potrafi świecić na rozmaite kolory, by pokazywać nasz aktualny nastrój. Trzeba się tylko nim okryć i gotowe. Koc odczyta nasze fale mózgowe i określi samopoczucie. Zaświeci na niebiesko, jeżeli stwierdzi, że jesteśmy zrelaksowani i gdy będziemy głęboko spać, na czerwono, gdy wykryje nasze poddenerwowanie. Brytyjskie liniie lotnicze oferują go swoim pasażerom do testów na trasach transatlantyckich.
Dane z kocy są następnie analizowane, by lot mógł mijać pasażerom jak najprzyjemniej. Statystyki kolorów pozwolą jeszcze lepiej dopasować pary posiłków i podawania niezbędnych komunikatów. Być może doprowadzi to do większej personalizacji pokładowej obsługi, bo przecież każdy może świecić kocem na inny kolor w tej samej chwili. Czujny czujnikami koc doskonale wpasowuje się w czas gadżetów czuwających nad swoimi użytkownikami. Zbierane przez niego dane to także kolejna cegiełka do świata big data, informacji o nas zbieranych przez rozmaite informatyczne usługi i urządzenia. Może kolejną jego funkcjonalnością będzie możliwość umieszczania postów w serwisie społecznościowy o tym, jaki mamy kolor podczas snu gdzieś nad oceanem.
Film drogi
Kolejnym sposobem na wyróżnienie się wśród lotniczej konkurencji są alternatywne filmy. Trudno je konkretnie nazwać, można powiedzieć o nich filmy drogi, bo pokazują przemieszczanie się z miejsca na miejsce; albo kino alternatywno-eksperymentalne, bo w końcu po taką narrację często się nie sięga. Na pokładach samolotów sunących niezmordowanie ponad 10 kilometrów nad ziemią oferowano pasażerom norweskie produkcje o podróżowaniu pociągami. Przez Norwegię. Sfilmowana podróż trwała czasem ponad 7 godzin i nie byłoby w tym nic dziwnego – Norwegia jest dość rozciągnięta na mapie, pociąg szybko przez wszystkie fiordy i górzyste tereny nie przejedzie – ale filmy pokazywano bez żadnych cięć. Można było „przejechać" się takim norweskim pociągiem podczas lotu i zabić nudę długiej podróży lotniczej obserwując zmieniające się za oknami pociągu krajobrazy.