Nowości jazzowe na płytach CD i DVD rekomenduje Marek Dusza

Marek Dusza poleca nowe albumy: norweskiej wokalistki Silje Nergaard, wschodzącej gwiazdy wokalistyki Sachala z USA, saksofonisty Davida Sanborna i koncert kwartetu Branforda Marsalisa grającego muzykę Johna Coltrane’a.

Aktualizacja: 25.04.2015 01:12 Publikacja: 24.04.2015 17:22

Folk/Jazz Silje Nergaard „Chain of Days" OKeh/Sony Music, CD, 2015

Folk/Jazz Silje Nergaard „Chain of Days" OKeh/Sony Music, CD, 2015

Foto: materiały prasowe

Folk/Jazz
Silje Nergaard „Chain of Days" OKeh/Sony Music, CD, 2015

Amerykański gitarzysta Pat Metheny pomógł wielu wokalistkom na początku ich światowej kariery. Tak było i z Silje Nergaard, kiedy w 1990 r. ukazał się jej debiutancki album „Tell Me Where You're Going". Metheny zagrał solówkę w temacie tytułowym, a świat usłyszał wyjątkowy głos norweskiej wokalistki.

Silje Nergaard miała wtedy 16 lat i szturmem podbiła serca miłośników nastrojowych piosenek w jazzujących aranżacjach. W jej zespole grał znakomity pianista Tord Gustavsen. Kolejne płyty stawały się bestsellerami. Ukoronowaniem błyskotliwej kariery był krążek „A Thousand True Stories" nagrany z holenderską Metropole Orchestra - jej dyrygent otrzymał nominację do Grammy za aranżację tytułowej piosenki. Silje Nergaard napisała muzykę do dziesięciu z jedenastu piosenek, jakie trafiły na jej piętnasty studyjny album. Do nagrania ballady „The Dance Floor" zaprosiła wybitnego amerykańskiego wokalistę Kurta Ellinga i jest to jedna z najlepszych kolaboracji w jego karierze. Zaśpiewał w balladowym stylu, a utwór zachęca do refleksji nad opowiedzianą w poetyckiej formie miłosnej historii. Piosenka kojarzy się z najlepszymi nagraniami Leonarda Cohena, głównie za sprawą Kurta Ellinga.

Tematyka piosenek dotyka różnych problemów życia, ale to nie teksty skupią uwagę słuchaczy, a subtelne interpretacje wokalistki. Wszelkie cechy przeboju ma łatwo wpadająca w ucho piosenka „Come Walk Around", w której zaśpiewała kilka nałożonych na siebie partii wokalnych tworząc chórek.

Zmierzyła się także z balladą najpopularniejszego w świecie norweskiego zespołu A-ha „Hunting High And Low". Zaśpiewała z wielkim uczuciem, a kameralny akompaniament eksponuje walory jej zmysłowego głosu. To hołd dla grupy A-ha, która stała się wzorem dla nowego pokolenia norweskich twórców muzyki popularnej. Silje Nergaard i jej nowy album „Chain of Days" dowodzą, że dobre nagrania można tworzyć także poza Ameryka i Wielka Brytanią.

Pop/Jazz
Sachal „Slow Motion Miracles", OKeh/Sony Music, CD, 2015

Wydany w 2007 r. przez Mack Avenue Records debiutancki album amerykańskiego wokalisty Sachala Vasandaniego „Eyes Wide Open" otworzył mu drogę na światowe sceny. Na wspólne tournée zaprosił go trębacz Chris Botti, a następnie wokalistka Joan Osborne. Następna płyta „We Move" zyskała entuzjastyczne recenzje i rekomendację krytyków „New York Timesa". Znalazł się także w czołówce rankingu „Wschodzących gwiazd" magazynu „Down Beat".

Dziś Sachal jest gwiazdą, z którą wytwórnia OKeh Records wiąże duże nadzieje. Może śpiewać w każdym stylu, sam komponuje, a nowy album „Slow Motion Miracles" został wyprodukowany według modnego kanonu łączącego pop z jazzującym zespołem. Usłyszymy w nim gitarzystę Ryana Scotta, pianistę Taylora Eigsti, grającego na elektronicznych klawiaturach Bena Stivera, basistę Bustera Hemphilla i perkusistę Jeremy'ego Duttona. Producentem albumu jest Michael Leonhart, najmłodszy zdobywca Grammy w historii tych nagród, współpracownik m.in. grupy Steely Dan, Donalda Fagena i Marka Ronsona, choć można wymienić kilkadziesiąt znaczących nazwisk.

Talent Michaela Leonharta do kreowania atrakcyjnego brzmienia, zdolność Sachala do komponowania łatwo wpadających w ucho melodii i jego miękki, łagodny głos przechodzący momentami w falset przyciągną do tej muzyki szerokie grono słuchaczy. Nagrać muzykę, która może podobać się niemal wszystkim jest bardzo trudno. Dotychczas udawało się to tylko nielicznym: Stingowi, Dianie Krall i Rodowi Stewartowi. Sachal dołącza do tego grona i ma szansę na największy w swojej karierze sukces. Albumu "Slow Motion Miracles" słucha się z przyjemnością od pierwszej do ostatniej piosenki. To doskonała muzyka na wakacyjną porę.

Jazz
David Sanborn „Time and the River", OKeh/Sony Music, CD, 2015

Zwolennicy szufladkowania artystów umieszczają amerykańskiego saksofonistę Davida Sanborna pod hasłami: jazz, smooth jazz albo r'n'b. Eklektyczny charakter jego muzyki potwierdza dwudziesty piąty album w jego dyskografii „Time and the River", którym świętuje 40-lecie działalności w roli lidera. To jeden z najczęściej koncertujących artystów tej klasy, zdobywca sześciu nagród Grammy, ośmiu złotych i jednej platynowej płyty. 17 kwietnia wystąpił na festiwalu Jazz nad Odrą prezentując program z najnowszego albumu „Time and the River", którego producentem był słynny basista Marcus Miller. Obaj pracowali ostatnio razem piętnaście lat temu i był to szczytowy okres popularności saksofonisty zwieńczony nagrodami.

Warto przypomnieć, ze David Sanborn zachorował na polio w wieku trzech lat i grę na instrumentach dętych zalecił mu lekarz w ramach rekonwalescencji. Zafascynowany grą Hanka Crawforda z zespołu Raya Charlesa David wybrał saksofon altowy. Kiedy miał czternaście lat grał już tak dobrze, że występował z bluesmanami Albertem Kingiem i Little Milton, a w 1967 r. dołączył do Paul Butterfield's Blues Band. Mało kto pamięta, że studiował u awangardowych saksofonistów: Roscoe Mitchella i Juliusa Hemphilla. Zagrał na płycie Tima Berne'a, a na swój album „Another Hand" zaprosił m.in. gitarzystę Billa Frisella i kontrabasistę Charliego Hadena.

David Sanborn i Marcus Miller skompletowali zespół doskonałych muzyków sesyjnych z grającym na organach Hammonda B-3 Rickym Petersonem, gitarzystami Yotamem Silbersteinem i Nicky Morochem. Miller gra na gitarze basowej, a brzmienie saksofonu Sanborna nabrało intrygującej patyny. Znajdziemy tu tematy z latynoskim rytmem jak „A La Verticale", nastrojową balladę „Drift" i dwa utwory wokalne. W funkowym temacie „I Can't Get Next to You" śpiewa Larry page z grupy Tower of Power. Natomiast zmysłową partię wokalną w kompozycji Michela Legranda „Windmills of Your Mind" wykonała Randy Crawford. Album zamyka krótki, melancholijny utwór „Overture" zagrany w duecie z pianistą Royem Assafem pogrążając słuchaczy w zadumie. „Time and the River" pokazuje Davida Sanborna w świetnej formie.

Jazz
Branford Marsalis Quartet performs Coltrane's „A Love Supreme", DVD, 2015

Wydany w lutym 1965 r. album kwartetu Johna Coltrane'a „A Love Supreme" należy do jazzowego kanonu i obok „Kind of Blue" Milesa Davisa jest uważany za szczytowe osiągnięcie w historii tej muzyki. Nasycone emocjami improwizacje Coltrane'a i całego zespołu stały się inspiracją i niedoścignionym wzorem dla kolejnych pokoleń jazzmanów. Co godne podkreślenia, ten trudny w percepcji i wymagający zaangażowania od słuchaczy album w ciągu pięciu lat sprzedał się w nakładzie 500.000 (tylko w USA), co było rekordem dla tego rodzaju muzyki. Poszczególne tematy albumu były nagrywane przez innych muzyków, ale to Branford Marsalis ze swoim kwartetem podjął się wykonania całej suity. I to dwukrotnie. Po raz pierwszy ukazała się na studyjnej płycie „Footsteps of Our Fathers" w 2002 r. A teraz możemy obejrzeć i posłuchać wykonania z klubu Bimhuis w Amsterdamie.

- Muszę powiedzieć, że „A Love Supreme" wymaga ogromnej koncentracji całego zespołu - podkreśla Branford Marsalis. Kiedy po raz pierwszy zagraliśmy tę kompozycję na żywo w całości, siedzieliśmy później przez dwadzieścia minut w garderobie całkowicie wyczerpani. To nie zdarzało nam się wcześniej zbyt często. W Bimhuis stanęliśmy znowu na wysokości zadania.

Wykonana przez jeden z najlepszych współczesnych kwartetów pięćdziesiąt lat po premierze „A Love Supreme" robi nie mniejsze wrażenie niż oryginalna wersja. Dobrym pomysłem byla rejestacja wideo, bo możemy z bliska przekonać się, ile energii, zaangażowania i emocji wkładają w dzieło Coltrane'a saksofonista Branford Marsalis, pianista Joey Calderazzo, kontrabasista Eric Revis i perkusista Jeff „Tain" Watts. Nie odtwarzają brzmienia instrumentów z legendarnego albumu, nie naśladują solówek. Grają w swoim stylu. Inspiracją jest dla nich duch muzyki Coltrane'a, idea, by dać z siebie więcej niż wszystko, całkowicie oddać się muzyce. To ekscytujące przeżycie dla każdego miłośnika jazzu i ważne wydawnictwo. Uzupełnieniem zapisu koncertu w klubie Bimhuis są rozmowy z muzykami i wywiad z wdową Alice Coltrane przybliżający postać wielkiego saksofonisty, kompozytora i wizjonera.

Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie