Reklama

Florence na szczycie

Nowa płyta Brytyjki „How Big, How Blue, How Beautiful" wyniesie ją do światowej superligi i może być albumem roku.

Aktualizacja: 26.05.2015 22:48 Publikacja: 26.05.2015 20:56

Florence na szczycie

Foto: universal

Ma 29 lat i już dzięki dwóm poprzednim płytom zrobiła błyskawiczną karierę.

Reklama
Reklama

Podczas jubileuszowych koncertów The Rolling Stones śpiewała z Mickiem Jaggerem „Gimme Shelter". Uświetniała gale Oscarów, Grammy i Nagrody Nobla. Producenci „Zmierzchu" ozdobili towarzyszący sadze soundtrack jej piosenką „Heavy In Your Arms". Gdy zaś Kanye West został producentem płyty promującej sequel filmu „Wielki Gatsby", na listę gwiazd brytyjską wokalistkę wpisał jako jedną z pierwszych.

Skalę sukcesu Florence obrazuje choćby mapa polskich koncertów. Pierwszy raz zaśpiewała u nas w 2010 roku w warszawskiej Stodole. W zeszłym roku była gwiazdą na Stadionie Narodowym.

W te wakacje będzie otwierać największe festiwale na świecie, w tym Glastonbury. Trudno się dziwić, skoro jej nową płytę otwierają dwa znakomite single „Ship To Wreck" i „What Kind of Man". Zestawienie tych dwóch kompozycji znakomicie wyraża zmianę, jaka dokonała się w stylistyce wokalistki. Druga kompozycja jest ukłonem w stronę monumentalności znanej z wcześniejszych płyt, pierwsza wskazuje na uproszczenie brzmienia. Mamy tu więcej emocji i rockowych, gitarowych brzmień. „Ship To Wreck" – o statku zbudowanym po to, by zatonąć – mogłoby zagrać Dire Straits. Rockowy jest finał w „Mother".

Reklama
Reklama

– Nie będę ukrywać, że piosenki są zapisem roku, który był dla mnie trudny – powiedziała Florence. – Czułam się jak na karuzeli. Raz na górze, raz na dole.

„Poczucie życiowej katastrofy, burzy albo trzęsienia ziemi najprawdopodobniej łączy ludzi. Ale co robić, jeśli potem sami doprowadzają się do katastrofy?" – pyta Florence w teledysku do piosenki, która nawiązuje do toksycznego związku wokalistki, który zakończył się przed nagraniem płyty.

Wspomnienie życiowej szamotaniny jest motywem przewodnim albumu. Nieustannie powraca motyw wielkiej namiętności, ale i braku zrozumienia, które zawsze kończy się pijaństwem i porannym kacem. Miłość to nie tylko czułe pocałunki, ale i przemoc słowna oraz fizyczna. Na przemian tęsknota i chęć ucieczki.

Florence śpiewa o niedojrzałym mężczyźnie, który nie jest w stanie jej zrozumieć i pomóc. Ona leci w przepaść, a on nie kiwnie ręką, stojąc bezczynnie na drugim brzegu – taki obraz ilustruje udrękę wokalistki.

– Kiedy kręciłam teledysk „What Kind of Man", towarzyszyła mi idea „Czyścca" i „Piekła" z „Boskiej komedii" Dantego – powiedziała magazynowi „Billboard". – Byłam w życiowym czyśćcu. Zastanawiałam się, dlaczego jestem z moim mężczyzną, jeśli jest nam tak źle? Wiele osób pomyśli, że w teledysku pokazałam mojego byłego chłopaka, a ja chciałam pokazać wszystkie złe siły, które na mnie działały.

Reklama
Reklama

Mocna jest piosenka „Delilah". Florence, opisując swój związek, nawiązała do starotestamentowych postaci Dalili i Samsona. Wokalistka śpiewa o burzliwej chwili rozstania. „St. Jude" to wołanie o pomoc do św. Judy, patrona spraw beznadziejnych.

Kryzys w życiu prywatnym przełożył się na niemoc twórczą. Florence tłumaczy, że jej sytuację dobrze ilustruje mit o Tantalu, synu Zeusa. Był on współbiesiadnikiem bogów, spożywał z nimi ambrozję i stał się nieśmiertelny. A potem wykradł cudowny napój, częstował nim śmiertelnych przyjaciół, chcąc dowieść, że bogowie nie są wszystkowiedzący. Za swoje przewinienia został strącony do Tartaru, gdzie cierpiał katusze. On, który miał kiedyś ambrozję na wyciągnięcie ręki, teraz nie mógł dosięgnąć winogron rosnących ponad nim. Zanurzony w wodzie cierpiał pragnienie.

– Czułam się jak Tantal – powiedziała Florence. – Teoretycznie wszystko stało się dla mnie osiągalne, a nie mogłam tego mieć.

Przyczyną problemów był również rok przerwy, jaki Florence zaplanowała w koncertach i nagrywaniu. – Dwie pierwsze płyty powstały z marszu – powiedziała „NME". – Wszystko było dobrze poukładane. Koncertowałam i nagrywałam. Przerwa wywołała pustkę i nerwowe załamanie. To było jak twarde lądowanie po długim locie. Wiele nieprzyjemnych rzeczy sobie uzmysłowiłam. Zaczęłam się zastanawiać, jaki wpływ miał na mnie alkohol. Na pewno wzmagał dwubiegunowość moich emocji – euforię i depresję. A w rezultacie chaos.

Ważna okazała się pomoc producenta albumu Markusa Dravsa, współpracownika Björk, Arcade Fire i Coldplay.

– Kiedy nagrywałam „Ceremonials", stworzyłam brzmienie, które można nazwać lodowatą ścianą dźwięku – opowiada. – Teraz zależało mi na konkrecie. Dravs wpłynął na zmianę, która dokonała się w moim pisaniu.

Reklama
Reklama

Kompozycja „How Big, How Blue, How Beautiful" zaskakuje aranżacją instrumentów dętych. W „Queen of Peace" słychać echa kalifornijskiej muzyki dzieci kwiatów.

Odwiedzając Los Angeles, przypominała Janis Joplin. Ale miejmy nadzieję, że ostrząśnie się z depresji i nagra jeszcze wiele znakomitych płyt.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama