Album chóru Filharmonii Narodowej należałoby również dedykować tym, którzy oburzali się na fakt, że Warner kupił Polskie Nagrania. Okazuje się, że globalny koncern nie tylko rozpoczyna wznawianie dawnych naszych płyt, ale także nagrywa nowe. Do jego katalogu trafił teraz zestaw unikalnych w skali światowej polskich kolęd. Rodzime firmy znacznie chętniej i częściej wydają ich polukrowane przeróbki w wersji pop.
Coroczne koncerty kolędowe chóru Filharmonii Narodowej cieszą się ogromną popularnością. Spróbujcie dostać bilety na ten, który się odbędzie w najbliższą sobotę. Rozeszły się kilka miesięcy temu. Tym, którzy codziennie przychodzą do kas na ulicy Moniuszki, licząc na jakieś zwroty, można polecić płytę Warnera.
Znalazły się na niej 23 kolędy uzupełnione trzema organowymi improwizacjami Juliana Gembalskiego. Wybitny muzyk wprowadza nas w nastrój, swobodnie przetwarzając najbardziej znane kolędowe tematy.
Są tu wszystkie najpopularniejsze kolędy. Te śpiewane od wieków, których autorów nie znamy, jak choćby „Lulajże, Jezuniu", pochodząca najprawdopodobniej z XVII w. (pierwszy zachowany zapis tekstu jest z 1705 roku), lub XIX-wieczna „Dzisiaj w Betlejem". I są te, które stworzyli znani poeci: Franciszek Karpiński („Bóg się rodzi", „Bracia, patrzcie jeno") czy Teofil Lenartowicz („Mizerna, cicha"), choć to nazwisko nie pojawiło się, niestety, na płycie.
Jedyny wyjątek w polskim zbiorze poczyniono dla najsłynniejszej kolędy świata. To oczywiście „Cicha noc", która narodziła się w drugiej dekadzie XIX wieku w małej miejscowości Oberndorf pod Salzburgiem.