Wyjątkowy charakter tegorocznej edycji wynika oczywiście z faktu, że Warszawska Jesień ma jubileusz. Jak na awangardowy festiwal jednak przystało, jest to jubileusz lekko nietypowy. 60. urodziny przypadają 62 lata po narodzinach festiwalu.
W 1957 roku festiwal bowiem się nie odbył, bo nie bardzo wiadomo było, co począć z nim po pierwszym roku. Druga przerwa nastąpiła w 1982 roku, gdy polskie środowisko muzyczne nie chciało swoją sztandarową imprezą firmować stanu wojennego.
Mimo rozmaitych przeciwności przez te 60 lat (plus dwa) stała się Warszawska Jesień jedną z najważniejszych imprez w Europie poświęconych muzyce współczesnej. Przyciągała gości ze świata, skutecznie lansowała już na przełomie lat 50. i 60. polskich twórców – Krzysztofa Pendereckiego, Wojciecha Kilara, Henryka Mikołaja Góreckiego, a potem przedstawicieli kolejnych generacji.
Dziś także nie rezygnuje z tej powinności, choć w całej Europie wyrosło wiele innych festiwali, nie tak może reprezentatywnych, ale zajmujących się dogłębnie różnymi odcieniami awangardy. Warszawska Jesień nie tylko więc kontynuuje swe dawne wartości, ale też potrafi dostosować się do nowej rzeczywistości.
Jubileusz skłania oczywiście do spojrzenia wstecz na własną tradycję. Dlatego hasłem łączącym tegoroczne koncerty jest awangarda, ta, które była kiedyś, oraz obecna. – Postanowiliśmy prześledzić wątki łączące, a może właśnie rozerwane pomiędzy radykalizmami lat 60. a postawami radykalnymi dzisiaj – deklaruje Jerzy Kornowicz, dyrektor Warszawskiej Jesieni.