– W tej kadencji niestety kończy się obecność naszego projektu w Sejmie – przyznaje Leszek Jażdżewski, inicjator projektu obywatelskiego „Świecka szkoła” o zniesieniu finansowania religii z budżetu państwa. 150 tys. osób złożyło pod nim podpisy, które z końcem kadencji będą zmielone. Podobny los spotka pięć innych projektów obywatelskich, m.in. o uznaniu śląskiej mowy za język regionalny, o zawodzie fizjoterapeuty, a nawet o ustanowieniu Dnia Sprzedaży Bezpośredniej. Łącznie pod projektami, które trafią do niszczarki, podpisało się 962 tys. osób.
Teoretycznie projekty obywatelskie nie obowiązuje tzw. zasada dyskontynuacji z końcem kadencji Sejmu. Dlaczego tym razem będzie inaczej? Bo zgodnie z ustawą o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli takie projekty mogą przechodzić w Sejmie tylko jedną kadencję do przodu. Oznacza to, że do zmielenia trafią wszystkie projekty obywatelskie wniesione w kadencji 2011-2015, w tym „Świecka szkoła”, który do parlamentu trafił tuż przed wyborami w 2015 roku.
Ta zasada obowiązywała też za rządów PO. Przykładowo w 2015 roku do zmielenia trafiło siedem projektów, pod którymi podpisały się niemal 2 mln osób. Problem w tym, że za rządów PiS miało być inaczej. Jeszcze będąc w opozycji w 2010 roku partia przedstawiła „pakiet demokratyczny”, zawierający zakaz blokowania przez marszałka Sejmu tzw. ludowych inicjatyw ustawodawczych.
To co dzieje się z projektami z lat 2011-2015 trzeba jednak właśnie uznać za blokowanie. Spośród projektów wniesionych w tamtym okresie Sejm uchwalił tylko jeden, dotyczący przywilejów emerytalnych celników. W przypadku pozostałych proces legislacyjny nie został zakończony, choć Leszek Jażdżewski mówi, że nie zawsze winne jest tu PiS. – W tej chwili nasz projekt znajduje się w komisji, w której prezydium większość ma opozycja, ale widocznie nie jest zainteresowana drążeniem tematu – zauważa.
– Niestety polscy politycy nie wykazują zbyt dużej ochoty, by posunąć się na kanapie, na której siedzą, i zrobić więcej miejsca dla obywateli. Inaczej jest w krajach, gdzie demokracja jest prawdziwą demokracją, jak Szwajcaria czy Austria, gdzie samo rozpoczęcie zbiórki podpisów jest często impulsem dla polityków do zajęcia się tematem – komentuje Rafał Górski, prezes Instytutu Spraw Obywatelskich, który od lat walczy o to, by inicjatywy obywatelskie były poważniej traktowane w Sejmie.