– Ludzie są wściekli! Kompletnie nie rozumieją, dlaczego przegraliśmy. Wszyscy są zawiedzeni. Ale tylko niewielu odważy się mówić o tym głośno – tak nastroje w PiS charakteryzuje jeden z polityków tej partii.
– Jak można było przegrać wybory, które były do wygrania? – dziwi się poseł Jacek Kurski, który w tej kampanii został odsunięty od głównego sztabu wyborczego partii.
O rozliczeniu osób odpowiedzialnych za wyborczą klęskę mówi też wiceprezes PiS Paweł Zalewski. – Przez znakomitą większość kampanii PiS wygrywało w sondażach, a później tendencja się zmieniła. Nawet ci, którzy mogli na nas głosować, w ostatniej chwili zmienili zdanie – dodaje.
W PiS nikt nie ma wątpliwości, kto jest winny. Jednym tchem wymieniani są Adam Bielan i Michał Kamiński, którzy odpowiadali za całą kampanię. – Za porażkę odpowiada też prezes Kaczyński, który pozwolił Bielanowi i Kamińskiemu na całkowitą dowolność. Wszyscy inni zostali odsunięci od kampanii. Nie było żadnych mechanizmów naprawczych, bo nikt z liderów partii nie mógł wypowiadać się o kampanii – twierdzi rozmówca „Rz”.
Obrady komitetu politycznego partii zaplanowano dopiero na wczorajszy wieczór. Ale na to posiedzenie spośród czterech wiceprezesów nie przyszło trzech (Ludwik Dorn, Kazimierz Ujazdowski i Zalewski). – Musimy się zastanowić, co dalej robić – zapowiadał przed spotkaniem wiceprezes PiS Adam Lipiński. Partię czeka gorący okres rozliczeń. Choć nikt nie wierzy, że dojdzie do radykalnych zmian we władzach, bo pozycja prezesa Kaczyńskiego jest nie do podważenia.