Reklama

Rodzeństwo zginęło w pożarze domu

Tragedia w Białym Dunajcu. 15-letni Janusz pomógł dwóm siostrom. Trzeciej, 6-letniej Paulince, nie zdążył. Oboje zginęli

Publikacja: 28.12.2007 01:38

Paulina i Janusz z siostrami: 14-letnią Marzeną i 19-letnią Lidką w środę wieczorem położyli się spać na piętrze ich rodzinnego domu przy ul. Miłośników Podhala. Matki z nimi nie było. Jest salową. Miała nocny dyżur w zakopiańskim szpitalu. Na parterze spali ciocia z wujkiem i dzieckiem. Około godz. 4 na piętrze gwałtownie buchnął ogień.

– Wiedziałem, że tam są dzieci. Chwyciłem drabinę i pobiegłem ratować. Ale nic nie dało się zrobić. Ściana ognia. Mogli tam się dostać dopiero strażacy w maskach i z sikawkami – opowiada mieszkający w pobliżu Józef Cachro.

– Płomienie pojawiły się zapewne w okolicach klatki schodowej, odcięły dostęp do schodów i szybko ogarnęły wysuszone drewniane ściany piętra – relacjonuje komendant powiatowy straży pożarnej w Zakopanem brygadier Andrzej Kowalcze.

Prawdopodobnie ogień pierwszy zobaczył Janusz. Zaalarmował siostry. Podprowadził Marzenę i Lidkę do okna, aby mogły wyskoczyć. Wrócił po najmłodszą dziewczynkę. Nie zdążył jej uratować, bo ogień szalał. Gdy strażacy dotarli później na piętro, zobaczyli spalone ciało Janusza obejmującego Paulinkę. – Wyglądało, jakby chciał chronić siostrzyczkę przed ogniem – opowiada brygadier Kowalcze.

Skok z niewysokiego piętra uratował życie Marzenie i Lidce. Zanim przybyli strażacy, murowany parter opuściła trzyosobowa rodzina.Pogotowie zabrało dwie uratowane siostry do szpitala. Lekarze nie stwierdzili u nich obrażeń spowodowanych skokiem z okna. Wraz ze zrozpaczoną matką trafiły pod opiekę psychologów do ośrodka interwencji kryzysowej w Zakopanem. – Są w takim szoku, że nie jesteśmy w stanie ich przesłuchać – mówi szef Prokuratury Rejonowej w Zakopanem Zbigniew Lis. Śledczy z policjantami i strażakami ustalają, co wywołało pożar. Na razie wiadomo tylko, że nie ma mowy o podpaleniu. Sąsiedzi opowiadają, że piętro domu było niedawno staranie wyremontowane, wymieniono instalację elektryczną.

Reklama
Reklama

Pożar i śmierć dzieci wstrząsnęły całą wsią. – Serce mi się ściska. Sześć lat temu zmarł ojciec tych dzieci. Wtedy ich matka była w ciąży z Paulinką – załamuje ręce Helena Chowaniec.

Wszyscy, z wójtem Andrzejem Nowakiem, deklarują pomoc w odbudowie domu. – Za rok będzie stał jak nowy. Zobaczy pan! – zapowiada sąsiad Józef Cachro. – Ale dzieciom nikt życia nie przywróci.

Paulina i Janusz z siostrami: 14-letnią Marzeną i 19-letnią Lidką w środę wieczorem położyli się spać na piętrze ich rodzinnego domu przy ul. Miłośników Podhala. Matki z nimi nie było. Jest salową. Miała nocny dyżur w zakopiańskim szpitalu. Na parterze spali ciocia z wujkiem i dzieckiem. Około godz. 4 na piętrze gwałtownie buchnął ogień.

– Wiedziałem, że tam są dzieci. Chwyciłem drabinę i pobiegłem ratować. Ale nic nie dało się zrobić. Ściana ognia. Mogli tam się dostać dopiero strażacy w maskach i z sikawkami – opowiada mieszkający w pobliżu Józef Cachro.

Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Materiał Płatny
OGŁOSZENIE
Kraj
Olejomaty opanowują Mazowsze, ale omijają Warszawę. Stolica czeka na innowacyjny recykling
Kraj
Polska bez kompleksów. Młodsi uważają, że to Zachód jest zacofany
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Kraj
Pociągiem z Warszawy do Lublina w półtorej godziny. Umowa na cztery tory linii otwockiej podpisana
Materiał Promocyjny
Transformacja energetyczna: Były pytania, czas na odpowiedzi
Reklama
Reklama