Najnowsza książka Jana Tomasza Grossa poświęcona powojennym stosunkom polsko-żydowskim ciągle wzbudza wiele kontrowersji. W sobotę na antenie TVN 24 dyskutowali na jej temat sam autor, historyk prof. Andrzej Paczkowski oraz publicystka Halina Bortnowska.
– Uważam, że naukowiec powinien robić badania z pasją, a nie z misją. A Gross jest ogarnięty misją – chce zmienić Polaków, przekonać ich i zmusić do zmiany świadomości, żeby przyznali, że nie wszyscy byli bohaterami i wśród nich byli także kaci – zarzucił Grossowi prof. Paczkowski.
Autor „Strachu” bronił się, nie jest przytłoczony misją, tylko wiedzą. – W historii Polski istniała olbrzymia dziura. Moja książka daje nowe spojrzenie na rzeczywistość, na antysemityzm i przemoc, które obserwujemy po wojnie – wyjaśniał. Zapewnił, że podtrzymuje poglądy przedstawione w „Strachu”. – Główny nurt krytyki dotyczy stylu, w jakim książka została napisana, nie zakwestionowano natomiast w sposób poważny moich poglądów – podkreślał Gross.
Halina Bortnowska porównała czytanie „Strachu” do zwiedzania pola, na którym odbywa się ekshumacja. – Gross zapomina, że jesteśmy ludźmi, pokazuje nam kości. To przerażające doświadczenie. Jestem wykończona tygodniowym czytaniem tej książki – mówiła publicystka.Burzliwą dyskusję wywołał fragment książki, w którym Gross oskarża Kościół o kolaborację przy zbrodni na Żydach.
– Księża, którzy nie mówili z ambon „nie”, stawiali Kościół w roli kolaboranta. Zwodzili swoje owieczki na manowce – mówił Gross. Jego zdaniem skoro Kościół publicznie nie potępił dokonywanych zbrodni, udzielił tym samym sankcji moralnej do zabijania Żydów.