– Dzięki temu będą mieli pełny obraz działań podejmowanych przez policję – mówi „Rz” wiceminister spraw wewnętrznych Adam Rapacki.
Jakie tajemnice kryją tajne materiały? Olsztyńscy prokuratorzy badający zaniedbania w trwającym blisko sześć lat śledztwie dotyczącym uprowadzenia i zamordowania Krzysztofa Olewnika liczą na to, że znajdą odpowiedzi na kluczowe pytania.
[wyimek]Akta operacyjne pomogą wyjaśnić, co robiła policja w sprawie Olewnika[/wyimek]
Najważniejsze z nich to: czy policjanci monitorowali podjęcie okupu przez bandytów i czy w ogóle sprawdzali anonim ze stycznia 2003 r. – gdy Olewnik jeszcze żył – podający im jak na tacy nazwiska porywaczy. Chcą też wyjaśnić, czy zaangażowani w poszukiwania Olewnika funkcjonariusze z Sierpca, Płocka i Radomia próbowali ustalić źródła wycieku informacji. To ostatnie jest szczególnie ważne, bo poszlaki wskazujące na to, że z policji przeciekały do porywaczy informacje, są coraz mocniejsze. Jak dowiedziała się „Rz”, przykładem są groźby, z jakimi spotkał się świadek Piotr S. (znajomy Sławomira Kościuka – porywacza, który w piątek się powiesił) w lipcu 2005 r., tuż po złożeniu w Centralnym Biurze Śledczym kluczowych zeznań. Dwa dni potem pod jego dom podjechało czarne bmw z czterema osiłkami, którzy zagrozili, że jeśli nie odwoła zeznań obciążających Kościuka, straci życie. Piotr S. nie wycofał się, a przed sądem jako tego, który mu groził, rozpoznał Artura S., gangstera z tzw. grupy nowodworskiej. Zeznania Piotra S. były przełomem, to po nich Kościuk zaczął sypać.
Na niekorzyść policjantów działa też sprawa kradzieży 14 tomów akt śledztwa w 2004 r. – Tylko prokuratorzy wiedzieli, że jest kopia akt, którą przezornie polecił wykonać prowadzący śledztwo. Policjanci tej wiedzy nie mieli – mówi nam jeden ze śledczych. W tym kontekście olsztyńscy śledczy chcą ponownie przyjrzeć się kradzieży.