Prokurator odczytał akt oskarżenia. Jutro zeznania złoży Aneta Krawczyk, główny świadek oskarżenia i oskarżyciel posiłkowy. – Oczekuję sprawiedliwości, czyli ukarania winnych – mówi „Rz”. – Na pewno uczestniczenie w procesie nie będzie dla mnie łatwe, ale do czwartkowego spotkania z oskarżonymi i ich adwokatami będę przygotowana psychicznie. Aneta Krawczyk, była dyrektorka biura poselskiego Łyżwińskiego, opowiedziała w grudniu 2006 r. red. Marcinowi Kąckiemu z „Gazety Wyborczej” o tym, że działaczki Samoobrony w zamian za pracę lub miejsce na liście wyborczej były zmuszane do świadczenia usług seksualnych przewodniczącemu partii i jego zastępcy.
Stanisław Łyżwiński, zanim trafił do aresztu, podważał wiarygodność Krawczyk. Podobnie czynił Lepper, który jako wicepremier i minister rolnictwa zwoływał konferencje prasowe, na których polemizował z zarzutami pokrzywdzonej. Uznał, że jej zeznania są bzdurne i nawet nie zajrzał w akta. Łyżwiński przeciwnie – przez dwa miesiące był dowożony do prokuratury, gdzie dokładnie je czytał.
Lepperowi grozi do ośmiu, a Łyżwińskiemu – do dziesięciu lat więzienia. Nie przyznają się do winy. – Jestem spokojny o wyrok, bo jestem niewinny – twierdził Lepper. – Mąż cieszy się, że proces się zaczął, bo wreszcie oczyści się z zarzutów – mówiła Wanda Łyżwińska.
Wśród dziennikarzy, którzy na sądowym korytarzu nagrywali Agatę Kalińską-Moc, pełnomocnika Anety Krawczyk, był pracownik biura Samoobrony. Powiedział, że nie robi niczego niezgodnego z prawem. – Mogę tylko zapytać, w jakim celu to robił i w jakim celu chciał je wykorzystać – stwierdziła mecenas Kalińska-Moc. – Przecież wszystkie moje wypowiedzi były rejestrowane przez media.