Kosek: nie jestem rekinem hazardu

Hazardowa komisja śledcza przesłuchała dziś w Krakowie chorego Jana Koska bez obiektywów kamer, aparatów fotograficznych czy nawet dziennikarskich telefonów komórkowych

Aktualizacja: 13.03.2010 02:09 Publikacja: 12.03.2010 09:25

Jan Kosek w drodze na przesłuchanie komisji hazardowej w Krakowie

Jan Kosek w drodze na przesłuchanie komisji hazardowej w Krakowie

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Podczas swobodnej wypowiedzi Kłosek przekonywał, że "nie był królem, baronem ani rekinem branży hazardowej, nie posiada i nigdy nie posiadał udziałów w spółce posiadającej kasyna".

Tłumaczył, że nie posiada i nigdy nie posiadał udziałów w spółce posiadającej kasyna. Jak zaznaczył, jedyna jego własność związana z rynkiem gier, to 10 proc. udziału w spółce posiadającej salony gry. Jak tłumaczył, cała ta firma ma dwuprocentowy udział w rynku automatów o niskich wygranych.

Kosek jest zdania, że to wiceminister finansów Jacek Kapica i b. szef CBA Mariusz Kamiński, opowiadając się za wprowadzeniem dopłat do hazardu, stanowili zagrożenie dla interesu ekonomicznego państwa.

Wiceminister Jacek Kapica - zdaniem Koska - wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew opinii ekspertów, forsował nierealny pomysł "obłożenie graczy podatkiem od chęci gier". - Wyliczył przy tym wirtualne kwoty, które zgodnie z jego postanowieniem wpłyną do budżetu - dodał.

Były szef CBA Mariusz Kamiński z kolei - według Koska - bez chęci wniknięcia w istotę zagadnienia "bezkrytycznie przyjął założenia o zagwarantowanych wpływach do budżetu z tytułu dopłat", a "wszyscy, którzy ośmielili się mieć inne zdanie stali się dla niego wrogami publicznymi, których należy inwigilować i podsłuchiwać".

- Do grupy zagrażającej interesowi państwa zostali zaliczeni przedsiębiorcy, w tym moja osoba, ale również politycy, którzy nie byli zachwyceni ideą dopłat. I tak, Mariusz Kamiński bazując na irracjonalnych przesłankach rozpętał tzw. aferę hazardową, która zaowocowała tragediami ludzkimi, dymisjami, a mnie osobiście, w ekstremalnie trudnym okresie choroby, przyniosła dodatkowe stresy - podkreślił Kosek.

[srodtytul]Katastrofa dla branży[/srodtytul]

Eksperyment z wprowadzeniem dopłat do gier skończyłby się katastrofą dla branży hazardowej i dodatkowym uszczerbkiem dla budżetu państwa - mówił Jan Kosek.

Omawiając trudności techniczne z wprowadzeniem dopłat Kosek powiedział, że wymagałoby to przeprogramowania ponad 50 tys. automatów. Biznesmen podkreślił, że nie jest w stanie nawet oszacować kosztów takiej operacji. Tłumaczył, że później automaty musiałyby przejść ponowną procedurę rejestracji, automaty byłyby wyłączone, a budżet państwa w tym czasie nie otrzymywałby wpływów.

- Żeby określić wysokość dopłat w Totalizatorze Sportowym wystarczy karta papieru, ołówek i kalkulator za 15 zł. Nie potrzeba dokonywać żadnych zmian technicznych - podkreślił Kosek. - I autobus, i samochód osobowy służy do przewożenia ludzi, ale są to zupełnie inne pojazdy - zauważył.

- Nigdy nie prosiłem ówczesnego szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego, by ten blokował wprowadzenie do ustawy hazardowej zapisów wprowadzających dopłaty do gier - mówił. Nie prosił również Ryszarda Sobiesiaka, by ten wpłynął na polityka PO w tej sprawie.

[srodtytul]Nikt nie chciał skompromitować Jacka Kapicy[/srodtytul]

Nie było żadnych działań, które miałyby na celu skompromitowanie wiceministra finansów Jacka Kapicy - powiedział biznesmen. Tłumaczył, że taki pomysł pojawił się tylko w emocjonalnych, prywatnych rozmowach.

Nie podejmowano takich działań także wobec ówczesnej wicedyrektor departamentu odpowiedzialnego za rynek gier Anny Cendrowskiej.

[srodtytul]Przesłuchanie z ołówkiem w ręku[/srodtytul]

Na prośbę samego Koska, jednego z kluczowych świadków w całej aferze dziennikarze nie mogą nagrywać zeznań ani wnieść na salę kupiecką Urzędu Miasta Krakowa dyktafonów czy choćby laptopa. Wolno im jedynie robić notatki. Wypożyczenie sali na to posiedzenie kosztuje 1200 zł.

Śledczy zjechali do Krakowa, bo według CBA, to właśnie Jan Kosek i Ryszard Sobiesiak zabiegali w trakcie prac nad tzw. ustawą hazardową o rozwiązania korzystne dla branży hazardowej.

Według Mirosława Sekuły przesłuchanie chorego Koska przed komisją nie jest konieczne, bo biznesmen złożył zeznania w prokuraturze, do których posłowie mają dostęp. Inni śledczy nie podzielają jednak tej opinii.

Wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz z Lewicy podkreślał, że przesłuchanie Koska jest ważne z racji jego wiedzy o branży hazardowej. Kosek uczestniczył też w procesie legislacyjnym, pisał opinie, spotykał się z ministrem.

Przesłuchanie Jana Koska miało się odbyć 11 lutego - tego samego dnia co przesłuchanie Sobiesiaka. Wówczas świadek napisał do komisji, by ze względu na stan zdrowia mógł zeznawać w Krakowie lub za pomocą łączy telekomunikacyjnych.

Podczas swobodnej wypowiedzi Kłosek przekonywał, że "nie był królem, baronem ani rekinem branży hazardowej, nie posiada i nigdy nie posiadał udziałów w spółce posiadającej kasyna".

Tłumaczył, że nie posiada i nigdy nie posiadał udziałów w spółce posiadającej kasyna. Jak zaznaczył, jedyna jego własność związana z rynkiem gier, to 10 proc. udziału w spółce posiadającej salony gry. Jak tłumaczył, cała ta firma ma dwuprocentowy udział w rynku automatów o niskich wygranych.

Pozostało 89% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo