We wstępniaku do bloku wyborczego redaktor naczelny Jerzy Baczyński wali wprost, dlaczego nie wolno głosować na Kaczyńskiego. "Jeśli się nie zmienił, powierzenie mu stanowiska prezydenta oznaczać będzie nowa wojnę polsko-polska, jeśli się zmienił, a więc naprawdę uznał, że poprzednio źle mówił, źle myślał i źle czynił - to dlaczego nagradzać go za to najwyższym urzędem w państwie?".
[wyimek] [b][link=http://blog.rp.pl/gociek/2010/06/16/zyrandol-machorka-i-wyborcza-orka/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Stosując podobną logikę wobec Bronisława Komorowskiego należałoby rzec: jeśli naprawdę jest tak dobrym kandydatem, świetnym politykiem, mężem stanu i filarem wszechświata, to dlaczego karać go zamknięciem w jakimś nieistotnym, wedle Tuska, pałacu z żyrandolem? A jeśli jest tak słabym kandydatem, kompromitującym się na każdym kroku, jak widać to codziennie - to dlaczego nagradzać go najwyższym urzędem w państwie?
Na okładce "Polityka" podkreśla "Udawana kampania, prawdziwy wybór". Ciekawie współgra z wczorajszym "Przekrojem", gdzie wywiad z Aleksandrem Smolarem zatytułowano "Wybieramy naprawdę". To podkreślanie "prawdziwości" wyboru pokazuje dwie rzeczy: że Jarosław Kaczyński naprawdę ma szanse na wygraną, i że salon naprawdę panicznie się tego boi. Ktoś mógłby rzec terminologii salonu "budzą się w nich demony polskich lęków", ale to nieprawda. Te demony nigdy nie śpią.
Włodzimierz Cimoszewicz poparł Bronisława Komorowskiego nie tylko w ogóle, ale i w szczególe, bo dziś na łamach "WybGazu" tłumaczy szczegółowo, jaki to dobry kandydat: "jeśliby doszło do drugiej tury, to obawiam się, że spora część, głównie sympatyków pana Komorowskiego, może wybrać wakacje". To pokazuje, za jak charyzmatycznego polityka mają nawet jego sojusznicy: jak przyjdzie chwila prawdziwej próby przegra z lasem, łąką, grzybem, rybką oraz gruszą.