Któż doszedł do takiego wniosku? Wszechobecny Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR? Janusz Piechociński, infrastrukturalna twarz PSL? Otóż nie. „Do takiego wniosku doszło w opublikowanym raporcie 80 czołowych amerykańskich specjalistów z dziedziny transportu (…). Aby na dobre nie zostać w tyle, wzywają oni do dwukrotnego zwiększenia wydatków na infrastrukturę drogową, kolejową i lotniczą – do poziomu 262 mld dol. rocznie”. Twórcy raportu sugerują, że jednym ze źródeł finansowania tych wzmożonych inwestycji mogą być opłaty za przejazd z autostrad federalnych. Ciekawe, jak im z tym pójdzie. W Polsce przez kilka lat nie udało się wprowadzić opłat na żadnej z „autostrad federalnych”, czyli wybudowanych przez rząd.
Tymczasem – mimo przeszkód i pomówień - u nas inwestycje drogowe gnają jak szalone, choć... „Finisz ekspresówki bez dojazdów” – zapowiada „Gazeta Wyborcza”, opisując przygotowania do zakończenia najdroższej w przeliczeniu na kilometr inwestycji drogowej w Polsce – budowy dziesięciokilometrowego fragmentu obwodnicy Warszawy oznaczonej numerem S8. Otóż w niektórych miejscach problemy będą zarówno z wjechaniem, jak i zjechaniem z trzypasmowej, bezkolizyjnej trasy, bo „ratusz nie poszerzył jednego z kluczowych dojazdów do ekspresowi”. Co więcej, przez co najmniej półtora roku droga będzie się kończyła w szczerym polu, bo jej ciąg dalszy, czyli autostrada A2 jest wciąż w powijakach. Ale rząd i tak będzie mógł wpisać kolejne kilometry wykonanych tras do swojej infrastrukturalnej laurki.
No ale cóż, nikt rządowi nie zabroni chwalić się i reklamować swoich, nawet wątpliwych, osiągnięć. Zdecydowanie gorzej mają choćby szamani. „Rosyjska duma zakaże reklamowania magów i uzdrowicieli. Są zbyt niebezpieczni” – donosi „Rzeczpospolita”. Posłowie przegłosowali właśnie poprawki do ustawy o reklamie. „Jeśli wejdą w życie, reklamowanie w mediach wróżek, szamanów i jasnowidzów będzie nielegalne. Z wyjątkiem przypadków, kiedy wyżej wymienieni będą w stanie wylegitymować się odpowiednim, państwowym certyfikatem” – pisze dziennik. Wbrew pozorom to poważny problem. „W Rosji, będącej mieszanką kultur i religii wciąż działają szamani, babki i szept uchy. W Tuwie, Buriacji, Jakucji można się wybrać do szamańskiej kliniki, nie tylko, by wyleczyć się z takiej czy innej choroby, ale i poradzić się, co robić gdy odszedł mąż albo gdy nie ma pieniędzy”.
Oczywiście wszystko skupia się na szamanach. Rządom wolno zdecydowanie więcej, na przykład próbować uzdrawiać swoje gospodarki manipulując kursami walut. „Szef MFW uważa, że świat stoi na skraju wojny walutowej” – pisze „Rzeczpospolita”. „To, co się dzieje na światowym rynku walutowym przyprawia w ostatnich tygodniach o ból głowy ekonomistów, przedsiębiorców i polityków” – dodaje „Gazeta Wyborcza”. Rzecz w tym, że wiele krajów za pomocą słabszej waluty chce wzmocnić eksport swojego kraju i tym samym poprawić szanse na wzrost gospodarczy. I jakoś nikt im tego nie może zakazać.
Być może kiedyś jakiś uczony opisze to zjawisko i dostanie na przykład Nagrodę Nobla. Na razie jednak nobliści płaczą, bo „tegoroczni laureaci dostaną czeki z najniższą od 10 lat kwotą. Powody są dwa: zamrożenie wysokości nagrody i inflacja” – pisze „Rzeczpospolita”. Jeśli jednak nobliści wypłacą nagrodę w innej walucie niż szwedzka korona, odrobią część strat. Bo szwedzka korona jest dziś mocna, a euro już nie bardzo. I w ten sposób nobliści – traktując to jako przyczynek do badań oczywiście – mogą się włączyć w światową grę walutami.