A po co ma coś szykować? Tutaj należy sprawować urząd i prezydent będzie go sprawował. To jest gwarancja sukcesu. Trzeba by zrobić stójkę na uszach, żeby przy takiej strategii przegrać drugą kadencję – kontynuuje nasz rozmówca.
Donald Tusk pokpiwał z urzędu prezydenta. Mówił, że to złota klatka, miejsce, w którym nie ma realnej władzy. Symbolem zaszczytów, bez większego wpływu na rzeczywistość, był żyrandol w Pałacu Prezydenckim.
Za to Bronisław Komorowski jest dumny ze swojego urzędu. Cierpkimi uwagami Tuska się nie przejmuje. A wręcz przeciwnie. Czasem, gdy w pałacu odwiedzają go goście, sam wciela się w rolę przewodnika po zakamarkach prezydenckiego gospodarstwa. Żelaznym punktem programu jest sala z ogromnym kandelabrem:
– To jest ten żyrandol, o którym wspominał pan premier – mówi z uśmiechem.
– On czuje wagę stanowiska, które zajmuje. Jest głową ważnego państwa, pierwszym obywatelem prawie 40-milionowego narodu. Lubi to celebrować i czuje się w tym jak ryba w wodzie – opowiada jeden z jego współpracowników...