Z ustaleń śledczych wynika, że biorący w niej udział podejrzani dorabiali zestaw sfałszowanych dokumentów do skradzionych wcześniej samochodów, w których zostały przerobione numery identyfikacyjne nadwozia i silnika. Wszystko po to, by uwiarygodnić legalne pochodzenie aut. Później przygotowane w taki sposób samochody w oparciu o fałszywą dokumentację były rejestrowane przez skorumpowanych urzędników.
- Pracownicy wydziałów komunikacji legalizowali samochody na nazwiska osób, które w rzeczywistości nie były ich właścicielami. Następnie auta były sprzedawane przy pomocy tak zwanych słupów, najczęściej na giełdach samochodowych i w autokomisach – twierdzą zajmujący się sprawą policjanci.
Podejrzani traktowali proceder jako stałe źródło dochodu. Nielegalna rejestracja, za którą teraz staną przed sądem, miała miejsce w okresie trzech lat (od 1999 do 2001 roku). Liczba zalegalizowanych w taki przestępczy sposób samochodów była znacząca – chodzi o 180 pojazdów wartości około 10 mln zł.
Dwaj urzędnicy wydziału komunikacji, którzy za pieniądze mieli rejestrować auta usłyszeli łącznie 84 zarzuty przyjęcia łapówek. Trzem osobom, które im wręczały łapówki postawiono w sumie 81 zarzutów. Wśród oskarżonych jest również 18 osób, które kupiły skradzione samochody. Odpowiedzą za nabycie w złej wierze. Kolejne 11 osób biorących udział w przestępczej działalności ma na koncie kilkadziesiąt zarzutów dotyczących sfałszowania dokumentów służących do rejestracji skradzionych aut.
Trzech podejrzanych jest w areszcie, na pozostałych nałożono dozór policji albo kaucję oraz zakaz opuszczania kraju.