Amerykański portal Buzzfeed doniósł wczoraj, że Aleksander Kwaśniewski otrzymał w styczniu posadę dyrektora w zarejestrowanej na Cyprze spółce gazowej należącej do Mykoły Złoczewskiego, polityka partii Wiktora Janukowycza. Były prezydent tłumaczył się dziś z tych rewelacji w porannym wywiadzie w Radiu Zet. Jak powiedział były prezydent, Złoczewski, który pod rządami Wiktora Janukowycza był ministrem energetyki oraz ochrony środowiska, nie jest "człowiekiem klanu" Janukowycza.
- Znam jego również poglądy i wiem, że są to poglądy dalekie od poglądów Janukowycza, bo miałem okazję przecież spotykać się z nim wcześniej - powiedział. I przypomniał, że również obecny prozachodni kandydat na prezydenta Petro Poroszenko zasiadał w rządzie Mykoły Azarowa. - Także bardzo byłbym powściągliwy w określaniu człowiek Janukowycza, ludzie Janukowycza - dodał Kwaśniewski.
Ponadto, wyjaśniał polityk związany z koalicją Europa Plus Twój Ruch, pracę dla Złoczewskiego zaczął już po tym, jak zakończyła się jego misja na Ukrainie jako specjalnego wysłannika Parlamentu Europejskiego.
- Cała historia mojego zaangażowania jest historią po zakończeniu misji, bo nasza misja zakończyła się w Wilnie w listopadzie ubiegłego roku, a w styczniu zwrócono się do mnie z propozycją, czy nie byłbym gotów doradzać firmie, która zajmuje się wydobywaniem gazu na Ukrainie i w ten sposób pomagał uniezależnić Ukrainę od Rosji, bo im więcej Ukraina będzie miała swojego gazu, tym po prostu będzie dla niej lepiej. Uznałem, że jest to interesujące, że warto tym ludziom pomóc, warto podzielić się moją wiedzą i tyle - powiedział.
Przyznał jednak, że gdyby był czynnym politykiem, jego zaangażowanie byłoby nie na miejscu.