„Gazeta Wyborcza" opisuje podsłuchową bombę — nagrane spotkanie Donalda Tuska z Janem Kulczykiem. Biznesmen miał prosić premiera o pomoc i ochronę ABW w prowadzeniu interesów na Ukrainie. Do spotkania nie doszło jednak w żadnej restauracji, gdzie mikrofony podtykali kelnerzy, ale w willi premiera przy ulicy Parkowej. I tam też ktoś ich nagrał — wynika z akt śledztwa afery podsłuchowej, o których dowiedziała się „Wyborcza". Byli funkcjonariusze tajnych służb mieli oferować (za odpowiednią opłatą) dostęp do tych nagrań. I do 700 godzin kolejnych. W notatce CBA funkcjonariusze ci są określani jako „grupa wiedeńska". „Nazwa bierze się stąd, że oferują kupno tych nagrań, a odsłuchy fragmentów odbywają się w Wiedniu. W notatce padają dwa nazwiska byłych oficerów ABW, którzy są w tej sprawie pośrednikami" — pisze „Wyborcza". „W korespondencji z prokuraturą ABW potwierdza, że takie nazwiska noszą jej byli oficerowie. Jeden z nich to kpt. Bogusław T. z delegatury we Wrocławiu, który pracując w Agencji, prowadził postępowanie w sprawie Marka Falenty, a potem znalazł u niego zatrudnienie".