Holokaust, zapomniana lekcja historii. Debata

Dlaczego człowiek jest zdolny do zbrodni? I dlaczego – jak pokazuje to ostatnio wojna w Ukrainie – nie potrafi wyciągać nauki z dramatycznych przeżyć, które były doświadczeniem poprzednich pokoleń?

Publikacja: 12.12.2022 03:00

Na te pytania próbowali odpowiedzieć uczestnicy debaty „Ludzkie wybory i zachowania. Czy wyciągnęliśmy wnioski z tragedii Holokaustu?”, która kilka dni temu odbyła się na Wydziale Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW. Dyskusja była jednym z punktów towarzyszących prezentowanej w tym roku w polskich miastach wystawie „Byli sąsiadami. Ludzkie wybory i zachowania w obliczu Zagłady”, przygotowanej przez United States Holocaust Memorial Museum.

Paneliści zastanawiali się – odwołując się do ludobójstwa Żydów podczas drugiej wojny światowej oraz dramatycznych wydarzeń po najeździe Rosji na Ukrainę – czy człowiek z natury jest zdolny do dokonywania zbrodni. Dyskusję historyków, psychologów i filozofów prowadził redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota, który rozpoczął ją pytaniem o to, czy ludzkość wypracowała mechanizm obronny, który zapobiega zbrodniom takim jak Holokaust.

Mimo że bardzo wielu sprawców znalazło się później w milicji i Wojsku Polskim, wcześniej byli oni związani z radykalną prawicą i radykalną prawicą antysemicką

prof. Andrzej Leder

Zdaniem Jana Zielonki, profesora studiów europejskich na Uniwersytecie w Oksfordzie, „zła nie da się wyeliminować”. – Mieliśmy przykazanie „nie zabijaj” i wiemy, jak ono było przestrzegane w naszym kręgu kulturowym. Możemy jedynie zapobiegać złu lub je ograniczać, zawsze jednak z niepełnym skutkiem. Jesteśmy w stanie odstraszać zło, stosować zachęty, wychowywać i rozmawiać. Staramy się także przebaczać, choć nie musi to zawsze oznaczać zapomnienia – na przykład o Holokauście nie możemy zapomnieć – podkreślał prof. Zielonka.

– Jednym ze sposobów jest też stanowienie prawa. Mieliśmy w historii słynnego Rafała Lemkina i jego propozycję zapobiegania i karania ludobójstwa po drugiej wojnie światowej. Przypomniano sobie o Lemkinie, dopiero gdy świat dowiedział się o zbrodniach dokonywanych w Jugosławii i Rwandzie. Czy jesteśmy więc skazani na porażkę? Niekoniecznie. Popatrzmy na współczesne Niemcy, w stosunku do których po drugiej wojnie światowej stosowano zasadę kija i marchewki. Rezultat jest taki, że Niemcy są najbardziej demokratycznym i pokojowym państwem w Europie – przekonywał prof. Zielonka.

Twarze dobra i zła

Prof. Barbara Engelking, kierowniczka Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, zastanawiała się, jak można scharakteryzować środowiska, w których rodzi się zło i dobro. Według niej naszkicowanie portretów takich środowisk jest bardzo trudne. – Pierwszy przykład zła, który mi się narzuca, to szmalcownicy. Jest to zło, które dotykało każdego Żyda, który ukrywał się w Warszawie. Podstawowe zagrożenie wiązało się z tym, że ktoś cię zaczepi na ulicy lub przyjdzie do twojego domu i cię zaszantażuje. Bardzo mało wiemy na temat tego zła. Wiemy tylko, w jaki sposób oddziaływało i jakie były jego skutki. Ale tak naprawdę zło zostaje w dużym stopniu anonimowe. Szmalcownicy nie przedstawiali się z imienia i nazwiska, nie wiemy, ilu ich było, a jeden szmalcownik mógł przecież zadenuncjować kilku Żydów – podkreślała prof. Engelking.

Czytaj więcej

Jak Izrael nie ścigał nazistów

– To zło było wszechobecne i bardzo niebezpieczne, ale nieuchwytne. Natomiast dobro nie jest anonimowe – ma twarz, imię i nazwisko. To są konkretne osoby opisywane jako ci, którzy pomagają na różne sposoby. Ludzie, którzy pomagali Żydom w pierwszej kolejności, to przede wszystkim byli inni Żydzi, którzy mieli możliwość chodzenia po mieście i opiekowania się innymi. Żegota była organizacją federacyjną, w której skład wchodziły polskie i żydowskie organizacje pomocy. Najwięcej podopiecznych w Warszawie miał Żydowski Komitet Narodowy, na drugim miejscu był Bund, a dopiero na trzecim polskie organizacje – wyjaśniła profesor. Jakie środowiska pomagały Żydom? – To trudna odpowiedź, bo badania na ten temat cały czas trwają. Mogę jedynie przedstawić moje pierwsze wrażenia na temat tego, które ugrupowania pomagały Żydom bardziej niż inne. Wydaje się, że były to środowiska lewicowe, a szczególnie PPS. – Lewicowa ideologia braterstwa i idee równości i sprawiedliwości społecznej sprawdziły się w czasie wojny. Jednak decyzja o pomaganiu mimo groźby śmierci bardziej wiązała się z cechami osobowościowymi niż przynależnością do jakiegoś środowiska – podsumowała profesor.

Zgubne poczucie misji

Kto może być sprawcą zbrodni? Prof. Michał Bilewicz, kierownik Centrum Badań nad Uprzedzeniami Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, powołał się na słynny eksperyment Stanleya Milgrama, w którym badał on posłuszeństwo ludzi wobec autorytetów. – Wydawało się, że eksperyment pokazuje, iż można skłonić kogoś do zadawania bólu drugiemu człowiekowi poprzez porażenie prądem, ustawiając go w roli ucznia. Tymczasem kluczowym czynnikiem okazał się fakt, że uczestnik eksperymentu wie, że bierze udział w eksperymencie. W tym wypadku mocno działa na niego autorytet badania naukowego. „Uczestniczę w eksperymencie naukowym, w którym mam pomóc rozwijać naukę. Jako zwykły człowiek dostałem unikalną szansę uczestnictwa w wielkim ważnym badaniu naukowym wspartym autorytetem Uniwersytetu Yale” – referował psycholog.

– Gdy spojrzymy na to, kto pracował w obozach śmierci, to widać, że wiele z tych osób zaczynało kariery jako pomocnicy lekarzy w programie T-4 (akcja ludobójstwa osób niepełnosprawnych w Trzeciej Rzeszy – red.). Ci ludzie nadal mieli poczucie, że uczestniczą w wielkim przedsięwzięciu z zakresu rasowej higieny i pracują nad zdrowym społeczeństwem przyszłości, gdzie pewnych chorób ma nie być, podobnie jak ma nie być również narodów, które roznoszą te choroby. Milgram mówił, że każdy jest zdolny do posłuszeństwa poprzez stopniowe wdrażanie. Otóż nie. Niedawno powtórzono eksperyment Milgrama w Polsce. Wprowadzono wariant, w którym badany nie szedł po kolei na skali porażenia, tylko od razu na samym początku proszono go o jak najsilniejsze porażenie, rzekomo śmiertelne. Okazuje się, że wyniki były identyczne – 60 proc. badanych wciskało ten przycisk. Czyli nie jest tak, że wchodzimy w bezrefleksyjny mechanizm sprawstwa i człowiek „po prostu tak ma”. To sytuacja, w której identyfikujemy się z powierzonym zadaniem i dlatego jesteśmy w stanie poświęcić swoje moralne odruchy – uważa prof. Bilewicz.

Przemoc, ludzka przyjemność?

Prof. Andrzej Leder, kierownik zespołu Filozofii Kultury Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, stwierdził, że bardziej prawdopodobna hipoteza ludzkiego zła mówi, iż „sama przemoc i cierpienie innych może być źródłem wielkiej przyjemności i rozkoszy”. – Większość systemów etycznych, w których jesteśmy wychowywani, stara się ograniczać ten rodzaj przyjemności. Ale jeżeli znajdzie się pewien rodzaj socjalizacji i ideologia, która zniesie ten zakaz, bardzo łatwo duża grupa ludzi wybierze taką postawę. Systemy ideologiczne, które zdejmują zakaz przemocy, niosą takie niebezpieczeństwo. Prywatyzują przemoc i pozwalają ludziom na to, żeby zachowywali się w sposób straszny. Znamy biografie sprawców pogromu kieleckiego. Okazuje się, że jest pewna nadreprezentacja polityczna. Mimo że bardzo wielu sprawców znalazło się później w milicji i Wojsku Polskim, wcześniej byli oni związani z radykalną prawicą i radykalną prawicą antysemicką. Wielu z nich było również sprawcami zbrodni wobec Żydów w czasie wojny. Jeżeli mamy odczłowieczającą ideologię – a radykalne prawicowe ideologie mają taki charakter – bardzo łatwo będzie uruchomić prywatyzację przemocy, bo dla wielu ludzi będzie to po prostu frajda – podkreślił profesor.

Na uwagę Bogusława Chraboty, że „statystycznie dalej byłaby to mniejszość”, prof. Leder odpowiedział, że nie widzi tego tak optymistycznie. – Z moim pesymizmem antropologicznym powiedziałbym, że jest to frajda prawie dla wszystkich. Ale ponieważ jest to bardzo kontrowersyjna teza, to powiedzmy, że na razie nie wiemy, jaka część z nas ma tego rodzaju gotowość. Wiadomo, że przemoc to nie tylko cios siekierą, ale również słowo. Ten rodzaj przemocy w naszych cywilizowanych społeczeństwach jest niesłychanie powszechny. Przykład odczłowieczenia mieliśmy na granicy polsko-białoruskiej. Wiadomo, że rząd białoruski wykorzystał tych ludzi (przybyłych na Białoruś z innych krajów – red.) do prowadzenia swojej polityki, ale nie są oni w żaden sposób temu winni. Ludzie na granicy toną w bagnach, rzekach i zamarzają, a w zasadzie wszyscy z tym jakoś żyjemy i nic się specjalnie nie dzieje. Poza tym, że jest grupa Granica, która próbuje ich ratować. Co więcej, państwowa formacja, jaką jest Straż Graniczna, została tak ukształtowana, żeby uczestniczyć w tym (działaniach na granicy – red.) w sposób aktywny. Bardzo łatwo jest uruchomić instytucje państwowe, które błyskawicznie wejdą w taką rolę – zauważył profesor.

A czy dzisiaj mechanizm angażowania się w zło jest taki sam? Ludzie się czegoś nauczyli z historii Holokaustu? – pytał prowadzący debatę.

Czytaj więcej

Śmierć na olimpiadzie w Monachium

Zdaniem Barbary Engelking „nic się nie zmieniło”. – Oczekiwanie, że ludzie się czegoś nauczą i że to cokolwiek zmieni, jest złudne. W dziennikach z okresu wojny ludzie piszą o tym, jak ukrywali się w norach, dziurach, w strasznych warunkach. Zawsze pojawia się w nich zdanie, że „mają nadzieję, iż to cierpienie nie pójdzie na marne”. Jest mi strasznie przykro, gdy czytam to po 70 latach i muszę im powiedzieć, że ich cierpienie poszło na marne. Nic nie wniosło do świata i ludzkich zachowań – podkreśliła profesor.

Między nazizmem a raszyzmem

Uczestnicy debaty dyskutowali też o Holokauście w kontekście obecnych działań wojennych w Ukrainie.

Prof. Jan Zielonka stwierdził, że nie jest „zwolennikiem tego porównania”. – Kot i wieloryb to ssaki o pewnych wspólnych cechach, ale nikt poza biologami nie wrzuca ich do jednego worka. W historii zdarzają się analogie, ale historia nigdy się nie powtarza. Każda zbrodnia wojenna jest inna, choć każda jest tragiczna. To, co rzuca się w oczy, to postępowanie Rosjan, które znamy z polskiej historii. W Ukrainie widzimy teraz rzezie ludności cywilnej i wywózki ludzi w głąb Rosji. Obecny reżim nie ma zbyt wiele czasu na pokazanie skuteczności, a to zwiększa groźbę wojny nuklearnej ze wszelkimi tego konsekwencjami – uważa naukowiec.

Michał Bilewicz wskazał na elementy wspólne polityki nazistowskiej i Federacji Rosyjskiej. – Sytuacje są analogiczne, ale putinizmowi brakuje żaru postępu naukowego. Nazizm obiecywał higienę rasową połączoną z eugeniką. To była wizja, która powodowała, że niemiecki zbrodniarz miał dużo większą motywację niż obecny rosyjski rekrut. W ideologii Putina mamy do czynienia z czystą dominacją etniczną nad innymi narodami słowiańskimi. Bardzo ciekawe w jego wypowiedziach jest określenie „kosmopolici” i termin „V kolumna”. Odświeża określenia używane w stalinowskiej Rosji przeciwko Żydom. Podobne z nazizmem jest również dehumanizujące przedstawienie wroga. Natomiast nie ma zewnętrznej motywacji, która sprawiałaby, że ci ludzie byliby bardziej zmotywowani do walki – zaznaczył prof. Michał Bilewicz.

Na te pytania próbowali odpowiedzieć uczestnicy debaty „Ludzkie wybory i zachowania. Czy wyciągnęliśmy wnioski z tragedii Holokaustu?”, która kilka dni temu odbyła się na Wydziale Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW. Dyskusja była jednym z punktów towarzyszących prezentowanej w tym roku w polskich miastach wystawie „Byli sąsiadami. Ludzkie wybory i zachowania w obliczu Zagłady”, przygotowanej przez United States Holocaust Memorial Museum.

Paneliści zastanawiali się – odwołując się do ludobójstwa Żydów podczas drugiej wojny światowej oraz dramatycznych wydarzeń po najeździe Rosji na Ukrainę – czy człowiek z natury jest zdolny do dokonywania zbrodni. Dyskusję historyków, psychologów i filozofów prowadził redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota, który rozpoczął ją pytaniem o to, czy ludzkość wypracowała mechanizm obronny, który zapobiega zbrodniom takim jak Holokaust.

Pozostało 93% artykułu
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?