Krytyczną wobec polskich władz rezolucję przyjęto w środę w Strasburgu 510 głosami, przy 160 przeciw i 29 wstrzymujących się. Za głosowali chadecy (z wyjątkiem delegacji węgierskiej), socjaliści, zieloni, liberałowie i komuniści, przeciw byli konserwatyści i eurosceptycy.
Krytyka eurodeputowanych pokrywa się z opinią wyrażoną wcześniej przez Komisję Europejską. Komisja wdrożyła przeciw Polsce procedurę ochrony praworządności. Od 26 lipca trwa już jej drugi etap, w którym polski rząd dostał trzy miesiące na dokonanie zmian postulowanych przez KE, takich jak opublikowanie wyroków Trybunału Konstytucyjnego, czy zaprzysiężenie trzech sędziów wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji.
Parlament Europejski wezwał Polskę do dotrzymania tego terminu i współpracy z Komisją. Zaapelował również do Komisji Europejskiej o to, żeby oceniła zgodność z unijnym prawem nowo przyjętych przez polski parlament ustaw, których konstytucyjności nie jest w stanie ocenić TK. Chodzi w szczególności o ustawy o mediach publicznych, policji, prokuraturze, służbie cywilnej i antyterrorystyczną.
Eurodeputowani domagają się także, aby Komisja zajęła się innymi niepokojącymi sprawami, które mogą stanowić naruszenie prawa UE, orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka oraz podstawowych praw człowieka. W tym kontekście piszą m.in. o prawach kobiet.
Posłowie do Parlamentu Europejskiego, którzy poparli rezolucję, wielokrotnie podkreślali, że jej adresatem nie jest Polska, ale polski rząd.