Specjalista brał w obronę pomysł rządu, aby najbogatsi płacili wyższy podatek od dochodów, niż najbiedniejsi. - Przez jakiś czas istniała ideologia, że powinien funkcjonować podatek liniowy – mówił prof. Żyżyński. W jego opinii, nie było to dobre rozwiązanie.
Według niego, wysoko opodatkowywani są najbiedniejsi, którzy nierzadko wydają niemal całe swoje wynagrodzenia. - Jest błędne twierdzenie, że mamy wysokie podatki – mówił prof. Żyżyński. - Jestem zwolennikiem tego, żeby stawki podatkowe były nawet wyższe, ale żeby było wiadomo, co może być odliczone w kosztach – dodał.
Profesor przekonywał, że nawet gdy w USA funkcjonował podatek w wysokości 90 proc. dla najzamożniejszych, to nie było to złe rozwiązanie, ponieważ biznesmeni otrzymywali wielkie ulgi na inwestycje. - Jeśli przedsiębiorca tworzy nowe miejsca pracy, to ludzie zarabiają i wydają, co jest podstawą gospodarki – powiedział prof. Żyżyński. - Bogaci mogli odliczać koszty inwestycji, więc opłacało się inwestować w rozwój. Później zaczęto ten system upraszczać, co wcale nie przyniosło dobrych skutków – dodał.
Zdaniem eksperta, zmiany w systemie podatkowym, mają w zamyśle go uszczelnić. - Pieniądze uciekają w podatku CIT i w podatku od towarów i usług, czyli VAT – mówił prof. Żyżyński.
- To nie jest tak, że państwo zabiera bogatym, żeby dać biednym – uważa ekspert. Wskazywał, że wyższe podatki powinny przełożyć się na rozruszenie gospodarki. - Państwo nie jest Janosikiem, tylko musi dobrze sfinansować swoje cele.