Zmarnowana dekada Edwarda Gierka

Zamiast "drugiej Polski" po Gierku pozostały wielomiliardowe długi. Czyżby Polacy o tym wszystkim nie wiedzieli, wiąż ulegając swoistej "gierkomanii"?

Aktualizacja: 12.01.2013 21:48 Publikacja: 12.01.2013 00:01

Wielki budowniczy przy pracy

Wielki budowniczy przy pracy

Foto: Domena publiczna

Red

Czy można mówić o nostalgii za PRL? Dlaczego zamiast tradycyjnego "Precz z komuną", pojawia się czasem hasło "Komuno, wróć"?  Co nam zostało z tamtych lat, jeszcze niedawno powszechnie nazywanych "słusznie minionymi"? O tym - w najnowszym magazynie weekend.rp.pl. Najciekawsze teksty z archiwum "Rzeczpospolitej" i innych naszych tytułów, filmy, rozmowy, zdjęcia

Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Edward Gierek należy do postaci, które wywarły największy wpływ na historię Polski w drugiej połowie XX wieku, choć ocena jego działalności uzależniona jest od tego, kto i w jakim celu jej dokonuje. Ze wszystkich polskich przywódców komunistycznych tylko pamięci o Gierku towarzyszy szczególna nostalgia. Stosunkowo wiele osób skłonnych jest niemal z rozrzewnieniem wspominać "wesołe lata siedemdziesiąte". Dla ludzi obecnie dominujących w polityce, mediach i gospodarce, gierkowska dekada to wszak lata młodości. Wszyscy mamy przecież skłonność do idealizowania przeszłości, a zwłaszcza czasów, gdy sami byliśmy młodzi. Jednak tylko tym nie dałoby się wytłumaczyć swoistej "gierkomanii", jaka daje o sobie znać.

Żeby spróbować zrozumieć przyczyny tego swoistego fenomenu, należy przypomnieć, że u szczytu swej politycznej kariery był on kimś więcej niż "tylko" pierwszym sekretarzem Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Trudno powiedzieć, na ile świadomie kreował się, czy może raczej był kreowany na "ojca narodu" i "męża opatrznościowego". Jako przywódca rządzącej w sposób monopolistyczny partii dysponował większą władzą niż każdy z królów elekcyjnych, choć nie wolno zapominać o jednym, ale nader ważnym ograniczeniu: o uzależnieniu PRL od Związku Radzieckiego. Jeżeli jednak decyzje Gierka nie kolidowały ze strategicznymi interesami Kremla, to on sam ponosił odpowiedzialność za wszystko dobre, ale i za wszystko, co złe wydarzyło się w Polsce w latach siedemdziesiątych. Nieprzypadkowo zresztą chyba swoją przygotowaną wspólnie z Januszem Rolickim wspomnieniową książkę zatytułował "Przerwana dekada", co sugerowało, że gdyby nie intrygi towarzyszy, w wyniku których odsunięto go od władzy, zakończyłby "swoją" dekadę sukcesem.

Komentuje Bogusław Chrabota

Niewykorzystana szansa

Lata siedemdziesiąte lepiej chyba charakteryzuje określenie "zmarnowana dekada". Były to wszak lata zmarnowanych okazji. Gdyby te ponad dwadzieścia miliardów dolarów (nie dzisiejszych, lecz tych sprzed blisko trzydziestu lat) udzielonych wówczas kredytów i pożyczek mądrze zainwestowano, to najprawdopodobniej dzisiejsza Polska byłaby na poziomie Hiszpanii. Niestety, właśnie za sprawą Gierka i jego ekipy nie dane nam było skorzystać z tej niepowtarzalnej szansy. Zamiast wykorzystać te pieniądze na autentyczną modernizację kraju i trwały awans cywilizacyjny społeczeństwa, roztrwoniono je na konserwowanie anachronicznej struktury politycznej, ekonomicznej i społecznej realnego socjalizmu. Zamiast "drugiej Polski" po Gierku pozostały wielomiliardowe długi, które będziemy spłacać latami. Czyżby Polacy o tym wszystkim nie wiedzieli?

Żeby lepiej to zrozumieć, należy przypomnieć, iż Gierek dochodząc do władzy w grudniu 1970 roku miał znaczny kredyt społecznego zaufania i cieszył się niemałą popularnością. Oczywiście było to poparcie nieporównywalne z tym, jakim w październiku 1956 r. obdarzono Władysława Gomułkę, jako że po doświadczeniach jego czternastoletniego panowania ludziom niełatwo było po raz kolejny uwierzyć w to, iż w Polsce może być lepiej, sprawiedliwiej i uczciwiej. Tym bardziej że Gierek dochodził do władzy w sytuacji, gdy partię, na czele której stawał, obciążała odpowiedzialność za krew przelaną na Wybrzeżu. Faktem jednak jest, iż udało mu się pozyskać społeczne zaufanie. Ale, podobnie jak wcześniej Gomułka, w ciągu kilku lat roztrwonił ten kapitał i dziesięć lat później schodził z politycznej sceny w niesławie, wykpiwany w kabaretowych dowcipach, opuszczony przez większość swoich niedawnych współpracowników, oskarżany o wszelkie popełnione i nie popełnione grzechy - przy czym określenia takie jak złodziej czy oszust wcale nie należały do najostrzejszych. Warto więc spróbować odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się stało?

Z kopalni do KC

Gierek urodził się 6 stycznia 1913 r. w Porąbce koło Sosnowa w górniczej rodzinie w Zagłębiu. Górnikami byli jego pradziadek, dziadek, ojciec i on także miał zostać górnikiem. Jako dziesięcioletni chłopak wraz z matką i ojczymem znalazł się we Francji. Tam też podjął pracę w kopalniach węgla i tam związał się z ruchem komunistycznym w 1931 r. wstępując do Francuskiej Partii Komunistycznej. Trzy lata później za organizowanie strajków został wydalony z Francji. Następne trzy lata spędził w Polsce, przez większość tego czasu służąc w wojsku. Wtedy też poślubił Stanisławę, u boku której spędził resztę życia. W 1937 r. udało im się wyemigrować do Belgii, gdzie pracował w jednej z kopalń węgla kamiennego. W Belgii spędził wojnę, działając w komunistycznej konspiracji, a od połowy 1944 r. przede wszystkim w środowisku polskiej emigracji. Był jednym z założycieli Polskiej Partii Robotniczej na tym terenie oraz przewodniczącym Rady Narodowej Polaków w Belgii. W coraz mniejszym stopniu górnik, a w coraz większym działacz partyjny, w połowie 1948 r. wraz z żoną i urodzonymi w Belgii synami Adamem i Jerzym wrócił do Polski na wezwanie władz PPR.

Po powrocie do kraju Gierek podjął pracę w Komitecie Wojewódzkim PPR w Katowicach. Jako delegat z Sosnowca w grudniu 1948 r. wziął udział w Kongresie Zjednoczeniowym, na którym powstała PZPR. Na II Zjeździe PZPR w marcu 1954 r. wybrano go na członka KC PZPR, a kilka tygodni wcześniej został kierownikiem Wydziału Przemysłu Ciężkiego KC, który podlegał bezpośrednio Bolesławowi Bierutowi. I sekretarz KC PZPR raz w tygodniu wzywał go do siebie, aby "omówić główne sprawy ekonomiczne".

Dalsze awanse przyszły jednak po śmierci Bieruta. W czasie VI Plenum KC w marcu 1956 r. Gierek został sekretarzem KC. Przy tej okazji zgłaszał wątpliwości co do własnej kandydatury na to stanowisko: "ja w aparacie partyjnym pracuję wprawdzie 10 lat i w partii jestem znowuż dwadzieścia parę lat, ale nigdy nie pracowałem na tak odpowiedzialnej pracy partyjnej. Ja jeszcze o jednej rzeczy chciałem zakomunikować towarzyszom: ja mam poważne trudności z pisaniem, z formułowaniem". Sądząc po zapisie protokolarnym w owym czasie Gierek miał kłopoty nie tylko z zapisywaniem swoich myśli, lecz również z ich precyzyjnym wypowiadaniem. Plenum nie uwzględniło jednak tych wątpliwości.

Jako członek kierownictwa partyjnego 28 czerwca 1956 r. nowy sekretarz znalazł się w zrewoltowanym Poznaniu. Później stanął na czele komisji badającej przyczyny, przebieg i charakter zajść. W raporcie komisji Gierka można przeczytać, że "wydarzenia poznańskie miały charakter wrogiej, antyludowej dywersji i prowokacji politycznej, zorganizowanej i kierowanej przez wrogi ośrodek. (...) wróg od dłuższego czasu przygotowywał dywersję poznańską (...) żerując na niezadowoleniu wśród załóg poznańskich zakładów pracy".

Włodarz polskiej Katangi

Kluczowa nominacja w partyjnej karierze Gierka nastąpiła w marcu 1957 roku, gdy został I sekretarzem KW PZPR w Katowicach, pozostając sekretarzem KC odpowiedzialnym za sprawy ekonomiczne. Dwa lata później wszedł do Biura Politycznego. Obserwatorzy polskiej sceny politycznej w latach sześćdziesiątych coraz częściej zwracali uwagę na jego systematycznie rosnącą pozycję. Był niekwestionowanym "gospodarzem" na Śląsku i w Zagłębiu, z którego zdaniem liczył się nawet Gomułka. Z czasem zaczął mu się zresztą przyglądać z pewną nieufnością. W kręgach aparatu mówiło się, że Gierek zarządza najbogatszą "prowincją" przezwaną złośliwie polską Katangą. Porównanie to było o tyle niebezpieczne, że ta najbogatsza prowincja Konga kilkakrotnie podejmowała próby secesji. Oczywiście w Polsce nikt nie myślał o odrywaniu Śląska od reszty kraju, ale Gierek bardzo nie lubił tego porównania. Gomułka z pewnością też nie był nim zachwycony.

Tym bardziej że w drugiej połowie lat sześćdziesiątych uformowała się w kierownictwie PZPR nieformalna grupa, którą nazywano śląską. Jej liderem był I sekretarz KW w Katowicach. Grupa ta w sposób zawoalowany odwołująca się do haseł populistycznych, a niekiedy nacjonalistycznych, gromadziła pragmatycznie nastawionych młodych działaczy skupionych w terenowym i centralnym aparacie, nieco na wyrost nazywanych technokratami. Mieli oni dość "siermiężnego socjalizmu" w wydaniu gomułkowskim. Dla ludzi z aparatu centralnego ważne było, że do 1968 r. Gierek był jedynym lokalnym przywódcą zasiadającym w Biurze Politycznym i "podłączenie się" pod niego mogło ułatwić karierę. Dla ludzi z aparatu terenowego może ważniejszy był wizerunek Gierka - "dobrego gospodarza" na Śląsku i w Zagłębiu.

W marcu 1968 r. okazało się, iż niemała część działaczy właśnie w Gierku, a nie w Mieczysławie Moczarze, upatruje następcę Gomułki. Świadczyć o tym mogła owacja, jaką zgotował mu aktyw partyjny zgromadzony 19 marca w Sali Kongresowej. Za sprawą transmisji radiowej i telewizyjnej miliony Polaków mogły wtedy usłyszeć, jak zebrani obok okrzyków na cześć Gomułki, skandowali nazwisko "śląskiego włodarza". Była to bodaj pierwsza tego typu publiczna manifestacja na cześć Gierka. W obecności Gomułki część aktywu skandując "Gierek, Gierek" dawała do zrozumienia, że w nim upatruje przyszłego szefa partii. Gierek musiał jednak jeszcze poczekać ponad dwa lata. Do zmiany na stanowisku I sekretarza KC PZPR nie mogły doprowadzić protesty studentów i intelektualistów - dopiero w obliczu robotniczego buntu na Wybrzeżu Gomułka musiał ustąpić.

I sekretarz, który dał się lubić

Gierek obejmując przywództwo partii musiał przede wszystkim spacyfikować nastroje społeczne. Temu miało służyć pojednawcze przemówienie telewizyjne wygłoszone w dniu objęcia funkcji I sekretarza, temu też sprzyjał nowy styl działania: bezpośrednie kontakty z robotnikami w zakładach pracy czy krótkie improwizowane rozmowy z tzw. zwykłymi ludźmi. Sprzyjało temu również podjęcie w styczniu 1971 r. ważnej - zwłaszcza dla inteligencji i wielu środowisk emigracyjnych - decyzji o odbudowie Zamku Królewskiego w Warszawie. Decydujące było jednak cofnięcie, pod presją strajku łódzkich włókniarek, grudniowej podwyżki cen oraz zamrożenie cen podstawowych artykułów żywnościowych na lata 1971 - 1972.

Gierek był zupełnie inny od swego poprzednika. Po ascetycznym Gomułce, nie dbającym o własny wizerunek w środkach przekazu, Gierek mógł szokować - był elegancko ubrany, łatwo nawiązywał kontakt z ludźmi. Propaganda podkreślała, iż nowy przywódca partii wychował się na Zachodzie i zna biegle język francuski. Gierek - o czym już głośno nie mówiono - miał też odmienne doświadczenia polityczne od swoich trzech poprzedników. W przeciwieństwie do Bieruta, Ochaba i Gomułki nie był członkiem działającej w konspiracyjnych warunkach Komunistycznej Partii Polski. Dość silne były więc w niektórych środowiskach nadzieje na to, że Gierek "zeuropeizuje" polski model komunizmu, a PZPR pod jego kierownictwem będzie mniej dogmatyczna. Do tworzenia pozytywnego wizerunku nowego I sekretarza wykorzystywano otwartość Gierka i jego umiejętność zjednywania sobie ludzi; cechy, których pozbawiony był Gomułka. Kreowaniu tego obrazu sprzyjało również ożywienie polityczne Polski na arenie międzynarodowej, zwłaszcza że w odróżnieniu od swego poprzednika Gierek dużo podróżował po świecie, osobiście kierując polską polityką zagraniczną.

Na początek nowy I sekretarz musiał wymienić znaczną część rządzącej nomenklatury. Należało się pozbyć najbardziej gorliwych "gomułkowców" i nagrodzić awansami tych, którzy pomogli mu sięgnąć po najwyższą władzę. Łączyło się to z zainicjowanym już w 1968 roku procesem wymiany pokoleniowej. Ze sceny politycznej schodzili, a raczej byli usuwani, starzy komuniści, niejednokrotnie jeszcze ze stażem KPP-owskim, a na ich miejsca wkraczali młodzi aparatczycy, ukształtowani już w PRL, najczęściej w strukturach Związku Młodzieży Polskiej. Tylko w 1971 r. w aparacie zwolniono 100 tys. stanowisk. Toteż znaczną popularność zyskał wówczas dowcip: "Uwaga! Uwaga! Wjeżdża express z Katowic, proszę odsunąć się od... posad". Anegdot towarzyszących objęciu władzy przez Gierka było zresztą znacznie więcej. Żartowano na przykład, iż Gierek wygrał konkurs fotograficzny na najlepsze zdjęcie 1970 r. i został nagrodzony za... zdjęcie Gomułki.

Krach dynamicznego rozwoju

Niemało osób wiązało się z "pogrudniowym kierownictwem" kierując się koniunkturalizmem. Hasło budowy "drugiej Polski", która miała "rosnąć w siłę" i w której "ludziom żyłoby się dostatniej" nęciło. W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych - za zagraniczne kredyty i pożyczki - Polska przeżywała prawdziwy boom inwestycyjny. W pamięci wielu ludzi obecnego średniego i starszego pokolenia lata 1972 - 1975 zapisały się jako najlepsze nie tylko w całej historii PRL, ale w ogóle w ich życiu. Gospodarczemu ożywieniu towarzyszyło stosunkowo szerokie otwarcie Polski na świat. Polacy jako jedyni przedstawiciele "bloku radzieckiego" mogli wówczas podróżować na Zachód, co poszerzało ich aspiracje konsumpcyjne. Tym potrzebom starała się sprostać ekipa Gierka, obiecując definitywne rozwiązanie do 1985 r. problemu mieszkaniowego, oferując "samochód dla Kowalskich", czyli Fiata 126P, który na przydzielany "swoim" talon kosztował 69 tys. zł, a więc równowartość dwudziestomiesięcznego średniego zarobku, kolorowe telewizory i inne urządzenia gospodarstwa domowego.

W pierwszych latach "zmarnowanej dekady" Gierek zdecydował się na ograniczoną liberalizację w zakresie wolności twórczych i zmianę polityki wobec Kościoła. Gdy jednak w połowie lat 70. zaczęła formować się działająca jawnie opozycja demokratyczna, jej uczestników poddawano dotkliwym szykanom. Do pierwszej konfrontacji doszło na przełomie lat 1975 - 1976 na tle sporu o poprawki konstytucyjne, kiedy wiele tysięcy osób zaprotestowało w listach otwartych do władz przeciwko wprowadzaniu zapisów o kierowniczej roli PZPR oraz o przyjaźni i współpracy ze Związkiem Radzieckim do ustawy zasadniczej. Prawdziwe załamanie nastąpiło kilka miesięcy później, kiedy to po robotniczych protestach w Radomiu, Ursusie i Płocku władze wycofały się z drastycznej podwyżki cen artykułów spożywczych. Permanentnie w realnym socjalizmie rozchwiany rynek wewnętrzny uległ kompletnej destabilizacji. W sierpniu 1976 r. władze zdecydowały się na wprowadzenie bonów towarowych na cukier. Był to prawdziwy krach polityki "dynamicznego rozwoju", a kartki miały towarzyszyć PRL aż do końca.

Końcówka

Gdy we wrześniu 1976 r. powstał Komitet Obrony Robotników, Gierek dbający o swój wizerunek na Zachodzie, długo nie mógł się zdecydować: tolerować opozycjonistów czy też rozprawić się brutalnie z niepokornymi. W rezultacie władze posługiwały się metodą "kija i marchewki": chwilami zdawały się nie dostrzegać dysydentów, czasami zaś uderzały w nich z całą mocą. Wystarczy przypomnieć los studenta Stanisława Pyjasa, współpracownika KOR zamordowanego w Krakowie w maju 1977 r.

Pogarszającej się z roku na rok sytuacji ekonomicznej towarzyszyła irytująca propaganda sukcesu. Bez żenady głoszono, iż Polska jest dziesiątym krajem przemysłowym świata. Jednak żadne "manewry gospodarcze" ani tym bardziej propagandowe zaklęcia nie mogły zmienić biegu wydarzeń. Systematycznie postępowała erozja systemu, który pozbawiony mechanizmów samoregulujących, skazany był na powolną agonię. Gierek tymczasem coraz bardziej odrywał się od spraw, którymi żyło polskie społeczeństwo. Gdy latem 1980 r. przez kraj przetaczała się jedna z największych w powojennej Polsce fal strajkowych, pojechał na urlop na Krym, a potem dopingował polskich sportowców na olimpiadzie w Moskwie. Trudno powiedzieć, czy bardziej wierzył w Leonida Breżniewa, którego nagradzał najwyższymi odznaczeniami i tytułami, czy raczej zlekceważył siłę polskich robotników, których protest w grudniu 1970 r. wyniósł go do władzy? Po zawarciu porozumień sierpniowych jego towarzysze z kierownictwa PZPR uznali, że jego czas minął. 6 września 1980 r. pod nieobecność chorego Gierka na jego następcę wybrano odpowiedzialnego za aparat bezpieczeństwa oraz stosunki z Kościołem sekretarza KC Stanisława Kanię.

Byli towarzysze z Wojciechem Jaruzelskim na czele, zdystansowali się od Gierka w sposób jeszcze ostrzejszy, gdy usunięto go z partii, a po wprowadzeniu stanu wojennego internowano. Wielu ludzi wspominało jednak lata jego rządów z nostalgią. I pewnie dlatego, w połączeniu z ciekawością, jak to było naprawdę, "Przerwana dekada", której sprzedano prawie milion egzemplarzy, okazała się bodaj największym sukcesem wydawniczym III Rzeczypospolitej.

Czy można mówić o nostalgii za PRL? Dlaczego zamiast tradycyjnego "Precz z komuną", pojawia się czasem hasło "Komuno, wróć"?  Co nam zostało z tamtych lat, jeszcze niedawno powszechnie nazywanych "słusznie minionymi"? O tym - w najnowszym magazynie weekend.rp.pl. Najciekawsze teksty z archiwum "Rzeczpospolitej" i innych naszych tytułów, filmy, rozmowy, zdjęcia

Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Pozostało 98% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo