Czy można mówić o nostalgii za PRL? Dlaczego zamiast tradycyjnego "Precz z komuną", pojawia się czasem hasło "Komuno, wróć"? Co nam zostało z tamtych lat, jeszcze niedawno powszechnie nazywanych "słusznie minionymi"? O tym - w najnowszym magazynie weekend.rp.pl. Najciekawsze teksty z archiwum "Rzeczpospolitej" i innych naszych tytułów, filmy, rozmowy, zdjęcia
Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
Edward Gierek należy do postaci, które wywarły największy wpływ na historię Polski w drugiej połowie XX wieku, choć ocena jego działalności uzależniona jest od tego, kto i w jakim celu jej dokonuje. Ze wszystkich polskich przywódców komunistycznych tylko pamięci o Gierku towarzyszy szczególna nostalgia. Stosunkowo wiele osób skłonnych jest niemal z rozrzewnieniem wspominać "wesołe lata siedemdziesiąte". Dla ludzi obecnie dominujących w polityce, mediach i gospodarce, gierkowska dekada to wszak lata młodości. Wszyscy mamy przecież skłonność do idealizowania przeszłości, a zwłaszcza czasów, gdy sami byliśmy młodzi. Jednak tylko tym nie dałoby się wytłumaczyć swoistej "gierkomanii", jaka daje o sobie znać.
Żeby spróbować zrozumieć przyczyny tego swoistego fenomenu, należy przypomnieć, że u szczytu swej politycznej kariery był on kimś więcej niż "tylko" pierwszym sekretarzem Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Trudno powiedzieć, na ile świadomie kreował się, czy może raczej był kreowany na "ojca narodu" i "męża opatrznościowego". Jako przywódca rządzącej w sposób monopolistyczny partii dysponował większą władzą niż każdy z królów elekcyjnych, choć nie wolno zapominać o jednym, ale nader ważnym ograniczeniu: o uzależnieniu PRL od Związku Radzieckiego. Jeżeli jednak decyzje Gierka nie kolidowały ze strategicznymi interesami Kremla, to on sam ponosił odpowiedzialność za wszystko dobre, ale i za wszystko, co złe wydarzyło się w Polsce w latach siedemdziesiątych. Nieprzypadkowo zresztą chyba swoją przygotowaną wspólnie z Januszem Rolickim wspomnieniową książkę zatytułował "Przerwana dekada", co sugerowało, że gdyby nie intrygi towarzyszy, w wyniku których odsunięto go od władzy, zakończyłby "swoją" dekadę sukcesem.