Mariusz D. od 2003 r. pracuje w Kompanii Węglowej jako dyspozytor. To jedno z ważniejszych stanowisk. Do niego wpływają informacje dotyczące produkcji i sytuacji w kopalniach. W czerwcu ubiegłego roku Mariuszem D. zainteresował się jeden z nowych wiceprezesów firmy odpowiedzialny za handel węglem. Dlaczego? – Docierały do nas informacje, głównie od dyrektorów biur sprzedaży węgla, że dyspozytor angażuje się w handel dla jednej z firm, która nie była naszym kontrahentem – twierdzi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej.
Kompania przeanalizowała dokumenty i okazało się, że firma należy do Sylwii D., konkubiny (a później żony) dyspozytora. Firma odkupywała ogromne ilości węgla od autoryzowanego dilera Kompanii Węglowej, po czym sprzedawała kolejnemu pośrednikowi, a ten odsprzedawał go dalej. Łańcuszek pośredników składał się z czterech firm. Zawsze tych samych. Jednoosobowa firma Sylwii D. za węgiel płaciła gotówką po kilkaset tysięcy złotych za transakcję. – Podejrzewaliśmy, że sprawa nie jest czysta – mówi Madej. Zarząd Kompanii Węglowej uznał, że Mariusz D. naruszył obowiązki pracy, angażując się w interes żony. W lipcu ubiegłego roku został zwolniony dyscyplinarnie. Kompania powiadomiła o procederze prokuraturę.
Mariusz D. sprawę skierował do sądu pracy. Jego adwokat Jakub Banasik zapewnia: – Mój klient poinformował pracodawcę, czym zajmuje się jego żona, a ten wyraził zgodę. Nie było powodu, by go zwalniać. Kompania przegrała, a sąd przywrócił Mariusza D. na stanowisko dyspozytora. Pracodawca wypłacił mu wynagrodzenie za okres niesłusznego zwolnienia, czyli około roku. Zbigniew Madej: – Sąd nie odnosił się do stawianych mu zarzutów. Uznał jedynie, że my jako pracodawca powinniśmy lepiej zabezpieczyć swoje interesy. Mówiąc wprost – w umowie o pracę zakazać pracownikowi angażowania się w handel węglem.
Sprawy pewnie by nie było, gdyby nie fakt, że miesiąc temu ABW na wniosek katowickiej prokuratury zatrzymała na Śląsku i w Trójmieście pięć osób zajmujących się handlem węglem, w tym żonę dyspozytora. Zatrzymani to właściciele trzech firm. Według prokuratury firmy w dokumentach fałszowały parametry jakości węgla. Łańcuszek pośredników miał zatrzeć ślady. Miał węglowy za każdym razem był lepszy i droższy, w końcu trafiał do nieświadomego oszustwa odbiorcy – miejskiej spółki na Pomorzu. Magdalena Stańczyk, rzeczniczka ABW: – Proceder prowadzony był na znaczną skalę, do finalnych odbiorców węgiel był dostarczany pociągami.
Jak ustalili śledczy, spółka z Pomorza straciła na tym kilkaset tysięcy złotych. Proceder miał miejsce w drugiej połowie 2005 r. Po kłopotach Mariusza D. w pracy żona zlikwidowała firmę. Tydzień temu funkcjonariusze ABW zatrzymali też Mariusza D. – Postawiono mu zarzut pomocnictwa w praniu pieniędzy uzyskanych dzięki fałszowaniu jakości węgla – mówi Marta Zawada-Dybek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Mariusz D. został aresztowany na trzy miesiące. Według śledczych to on miał nakłaniać właścicieli firm do fałszowania jakości węgla w dokumentach.– To zarzut na siłę – ocenia adwokat Banasik. Zarzuca prokuraturze, że od czasu zatrzymania nie może zobaczyć się z aresztowanym klientem. Twierdzi, że firma Sylwii D. sprzedawała węgiel, by „zmniejszyć podatek”. Mariusz D. wciąż jest pracownikiem Kompanii. Po aresztowaniu wystąpił o bezpłatny urlop. W sprawie podejrzanych jest już siedem osób, cztery z nich aresztowano. Sylwia D. wyszła za poręczeniem.