Do katastrofy doszło wczoraj przed godz. 9 na autostradzie A4. Rozpędzony autobus zjechał na pobocze, potem wjechał do rowu i dachował. Jechało nim 25 tancerek (gimnazjalistki, licealistki i kilka studentek) oraz dwie opiekunki z rzeszowskiego klubu tańca Kornele. Zginęła dziewczyna siedząca z tyłu autokaru, 17 zostało rannych. Przewieziono je do dwóch opolskich szpitali.
– Mają niegroźne otarcia i stłuczenia. Większość po opatrzeniu może wracać do domu. Zostają u nas cztery osoby, w tym nastolatka, u której podejrzewamy złamanie kręgosłupa – mówi „Rz“ jeden z lekarzy opolskiego Szpitala Wojewódzkiego. W Wojewódzkim Centrum Medycznym w Opolu zostało na obserwacji i leczeniu 12 dziewcząt. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Ze śladów na miejscu zdarzenia wynika, że autokar łagodnie zjechał z jezdni na pobocze. To może świadczyć o tym, że młody, 28-letni kierowca zasnął za kierownicą. Warunki na drodze były dobre. Nie padał deszcz ani śnieg.
Sam kierowca nie pamięta momentu wypadku. – Z doświadczenia wiemy, że pamięć wraca po dwóch, trzech dniach, kiedy minie stres. – mówi podinsp. Jarosław Dryszcz z opolskiej policji. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierowca nie złamał przepisów. Tachograf autokaru pokazał, że dwie godziny przed wypadkiem miał 50-minutową przerwę. W chwili katastrofy autobus jechał ze zgodną z prawem prędkością 90 km/h.
– Dziewczyny wracały z Mistrzostw Świata w Show Dance, które odbyły się w Riesen koło Drezna – mówi „Rz“ Wacław Rug, dyrektor Zespołu Placówek Oświatowo-Wychowawczych w Rzeszowie, przy którym działają Kornele. Tancerki wracały autokarem prywatnej firmy przewozowej z Kolbuszowej. Dyrektor Rug zapewnia, że to sprawdzona firma i zespół korzysta z jej usług od wielu lat.