Stowarzyszenie Ekologiczne Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej od lat toczy boje z firmami byłego senatora Henryka Stokłosy.– Odkryliśmy, że na terenie Farmutilu zakopywana jest padlina. Nagłośniliśmy też sprawę nielegalnej eksploatacji kopalin w Zelgniewie – wylicza Irena Sienkiewicz, szefowa SEPZN.
Teraz firma przypuszcza kontratak. Przedstawiciele Farmutilu uważają, że działania stowarzyszenia ekologów wybiegają poza jego statut. – Analizę działań ekologów powierzyliśmy spółce prawniczej z Poznania. Specjaliści wskazali na liczne nieprawidłowości i zwrócili się do starosty pilskiego o kontrolę – mówi Marek Barabasz, rzecznik prasowy firmy, i argumentuje: – Stowarzyszenie od dawna blokuje rozwój naszych firm. I nie ma to nic wspólnego z walką o środowisko naturalne.
Lista zarzutów jest dłuższa. Jeden z nich wiąże się z wojną o termooksydator. – Urządzenie zostało zamontowane w firmie utylizacyjnej Pilutil. Dzięki inwestycji pozbędziemy się uciążliwych zapachów. Tymczasem stowarzyszenie skutecznie protestuje przeciw kolejnym decyzjom w sprawie tak zwanego pozwolenia zintegrowanego, czym torpeduje projekt – mówi Barabasz. Dowodem na pozastatutowe działania ma być również pismo, które pod koniec stycznia trafiło do sądu. Członkowie stowarzyszenia przekonują w nim, że Stokłosa powinien pozostać w areszcie.
– Nie robimy nic, co wykraczałoby poza nasz statut. W postępowaniu przeciw Henrykowi Stokłosie zostaliśmy uznani za stronę, podczas procesu będziemy oskarżycielem posiłkowym. Czy gdybyśmy działali niezgodnie z prawem, uzyskalibyśmy na to zgodę? – pyta Sienkiewicz i dodaje, że kontroli się nie obawia. – Nie mamy nic do ukrycia.
Urzędnicy z Piły zapewniają, że przeprowadzą kontrolę.– Starosta jako organ nadzorujący pracę stowarzyszenia wystąpił do prezesa zarządu o przedstawienie dokumentów, z których wynikać będzie cel, zakres i kompetencje działań stowarzyszenia – informuje Przemysław Belka, asystent starosty.