Na pomysł powołania sztabu Baracka Obamy wpadli młodzi ludzie zainspirowani podobnymi inicjatywami w innych krajach. – Śledziliśmy prawybory prezydenckie w USA i nas również ogarnęła obamomania. Postanowiliśmy się w to włączyć – mówi „Rz” pomysłodawca Przemysław Gołębski.
Pomysł nabrał realnych kształtów w styczniu. Oficjalnie sztab zaczął działać w sobotę. W tej chwili tworzy go 40 młodych ludzi. Zarzekają się, że nie jest to inicjatywa o charakterze politycznym, chociaż np. Gołębski jest członkiem Zarządu Głównego SdPl.
– To nie jest żaden problem. Są wśród nas osoby z PO, SLD czy Partii Demokratycznej. Ale zdecydowana większość nie chce w ogóle mieć z polską polityką do czynienia – mówi Gołębski.
Członkowie sztabu planują organizowanie przedsięwzięć adresowanych do młodych ludzi i Polonii w Stanach Zjednoczonych. – O wszystkim będziemy informować polonijne media. Liczymy, że swoim entuzjazmem uda się nam przekonać część naszych rodaków w USA do głosowania na Obamę – podkreśla Gołębski. Chcą np. zgromadzić na placu Defilad w Warszawie kilkaset ludzi, którzy ze swoich ciał utworzą napis „Barack Obama”.
Na razie polski sztab nie został jeszcze oficjalnie uznany przez „ludzi” Obamy, ale działające w nim osoby liczą, że wkrótce się to zmieni. Chcą wysłać do USA dwóch przedstawicieli, by wzięli udział w pracach w głównym sztabie kandydata. – Gdybyśmy powstali wcześniej, to senator na pewno nie pominąłby Polski podczas planowanej wizyty w Europie – uważa Gołębski. Członkowie są pewni, że na początku listopada będą świętować jego zwycięstwo.