Reklama

Doktor G. przed sądem

W sobotę pierwsza rozprawa. To nie były łapówki, ale zwyczajowe dowody wdzięczności – do tego obrona Mirosława G. będzie chciała przekonać sąd.

Publikacja: 29.11.2008 02:06

Mirosław G. został zatrzymany w lutym ubiegłego roku

Mirosław G. został zatrzymany w lutym ubiegłego roku

Foto: Materiały CBA

Lekarz nie uzależniał wykonywania zabiegów od otrzymania pieniędzy ani się ich nie domagał, to sami pacjenci wręczali mu prezenty, traktując je jako zwyczajowy dowód wdzięczności – taka taktyka, jak dowiedziała się „Rz”, to kluczowy element linii obrony kardiochirurga.

W stołecznym sądzie rusza jeden z najgłośniejszych procesów ostatnich lat: Mirosława G., byłego ordynatora ze Szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej w Warszawie, oraz 22 pacjentów i ich bliskich oskarżonych o dawanie mu łapówek.

Prokuratura zarzuca lekarzowi 42 przestępstwa korupcyjne: słynny kardiochirurg miał żądać łapówek, a w jednym przypadku „korzyści osobistej”. Oskarżony jest też o mobbing.

Najpierw, w lutym 2007 r., było widowiskowe zatrzymanie przez CBA – lekarza zakuto w kajdanki i prowadzono w asyście uzbrojonych funkcjonariuszy. Potem pamiętna konferencja i słowa byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry: „Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”. Do tego szokujący zarzut zabójstwa.

Dr G. stał się najbardziej napiętnowanym lekarzem w kraju. Zwolniono go ze szpitala, po wybuchu afery spadła liczba przeszczepów.

Reklama
Reklama

Kardiochirurg przed sądem odpowie jedynie za korupcję i mobbing, bo ostatecznie z kontrowersyjnego zarzutu zabójstwa śledczy się wycofali. Z aktu oskarżenia wynika, że G. to pozbawiony skrupułów lekarz, który w mniej lub bardziej wysublimowany sposób domagał się od chorych pieniędzy za leczenie i operacje. Najmniejsza łapówka, jaką się mu zarzuca, to kilkaset złotych, największa sięga 13 tys. zł. Łącznie suma, jakiej miał żądać i jaką miał przyjąć, to ponad 50 tys. zł.

Od Lesława H. miał się domagać 800 zł – jak zeznał pacjent w śledztwie – „rzekomo dla pielęgniarek”. Wacławowi B. miał sugerować, że powinien wyłożyć 2 – 3 tys. zł „na jego oddział”. Odmówił. – Idzie pan na operację i może być różnie – miał usłyszeć w rewanżu.

Od jednych pacjentów Mirosław G. miał żądać pieniędzy, inni sami je dawali – wynika z aktu oskarżenia. Tak było z synami Floriana M., którzy ustalili, że wręczą G. 1,5 tys. zł, by ojciec miał lepszą opiekę, chociaż lekarz niczego się nie domagał. Teraz, tak jak G., odpowiedzą za korupcję.

Lekarz odpowie też za przyjęcie dwóch wódek, wina i sygnetu za 300 zł. Mirosław G. w śledztwie nie przyznał się do winy. Obciążają go głównie rodziny chorych, którzy zmarli po zabiegach.

Ale bliscy pacjentów przyłapanych na dawaniu łapówek przez ukrytą kamerę, jaką CBA w 2006 r. zamontowało w gabinecie G., twierdzą: „to nie łapówka, lecz prezent”. Tak tłumaczy się kobieta, która podarowała lekarzowi 1,5 tys. zł, dwie butelki wódki i wino: – Dałam to w dowód ogromnej wdzięczności.

– Są tak zwane dowody wdzięczności, czyli łapówki, i rzeczywiste dowody wdzięczności, wręczane np. po zabiegu. Te ostatnie są zwyczajowo przyjęte, silnie osadzone w naszej kulturze i nie ma w nich nic złego – mówi „Rz” psycholog społeczny prof. Janusz Czapiński. – Nie wartość prezentu jest kluczowa, ale to, kiedy go dano: przed zabiegiem czy po nim. Gratyfikacja finansowa zawsze jest łapówką.

Reklama
Reklama

– Tam, gdzie w grę wchodzą zwyczajowe zachowania, jest pole do interpretacji. Sąd będzie miał ogromny problem z ustaleniem, czy to już łapówka czy jeszcze dowód wdzięczności – uważa Grażyna Kopińska, dyrektor Programu przeciw Korupcji Fundacji im. Stefana Batorego.

[link=http://www.rp.pl/artykul/226172.html]Wideokomentarz Joanny Lichockiej[/link]

Lekarz nie uzależniał wykonywania zabiegów od otrzymania pieniędzy ani się ich nie domagał, to sami pacjenci wręczali mu prezenty, traktując je jako zwyczajowy dowód wdzięczności – taka taktyka, jak dowiedziała się „Rz”, to kluczowy element linii obrony kardiochirurga.

W stołecznym sądzie rusza jeden z najgłośniejszych procesów ostatnich lat: Mirosława G., byłego ordynatora ze Szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej w Warszawie, oraz 22 pacjentów i ich bliskich oskarżonych o dawanie mu łapówek.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Muzeum Bitwy Warszawskiej w Ossowie otwarte. Co zobaczymy na wystawie?
Kraj
Raport GUS. Mazowsze starzeje się w szybkim tempie
Kraj
Wycieczki i masaże za pół miliona, czyli KPO po warszawsku
warszawa
Wygaszą Powiśle, by oglądać spadające gwiazdy. Centrum Nauki Kopernik zaprasza na deszcz Perseidów
Reklama
Reklama