Dawne przejście graniczne Jędrzychowice-Ludwigsdorf koło Zgorzelca wygląda tak, jakby tylko na chwilę opuścili je niemieccy funkcjonariusze. Pojawiają się tam co jakiś czas. Ostatnio – kilka tygodni temu.
– Wracałem z Lipska i znów poczułem się jak przed Schengen, musiałem czekać w kolejce na przejazd przez granicę – wspomina starosta zgorzelecki Piotr Woroniak.
Przy opuszczonych budkach niemieccy funkcjonariusze w kamizelkach z napisem „Zoll” („cło”) wyrywkowo kontrolowali samochody z polskimi tablicami rejestracyjnymi. – Nas akurat przepuścili, bo mieliśmy za szybą oficjalną plakietkę „starostwo powiatowe”, podobnie komendanta zgorzeleckiej policji. Ale to, co spotkało innych podróżnych, to ewidentne naruszanie postanowień traktatu z Schengen – oburza się starosta.
Woroniak wciąż otrzymuje sygnały o podobnych kontrolach od mieszkańców Zgorzelca. Przyznaje jednak, że nie są one tak częste i tak ostentacyjne jak tuż po przystąpieniu Polski do strefy. Wtedy polscy podróżni musieli czekać w specjalnie ogrodzonych pasach ruchu nawet do trzech godzin. Po zmroku niemieccy funkcjonariusze włączali silne reflektory, by oświetlić kolejkę aut.
W niedzielę w Goerlitz – po uroczystościach rocznicy przystąpienia dziewięciu nowych członków UE do strefy Schengen – z tego i podobnych incydentów tłumaczył się „Rz” minister spraw wewnętrznych Niemiec Wolfgang Schäuble. Akcje na przejściach określił mianem działań elastycznych, które mają nie dopuścić do tworzenia stref wyłączonych spoza kontroli. W działaniach niemieckiej policji nie dopatrzył się niczego złośliwego.