Iwona Zawadzka, drobna 22-latka, stoi przed domem sąsiadów ubrana w piżamę i sweter. Spod nogawki wystaje gruby bandaż. Głos jej się łamie.
– Dawid miał tylko dwa lata. Spał w łóżeczku. Kiedy się zerwaliśmy, było już całe w ogniu. Nic nie mogliśmy zrobić. Nic – opowiada.
Po policzkach płyną jej łzy. – Ale Wiktorka uratowaliśmy – dodaje. Dziewięciomiesięcznego synka wyrzuciła przez okno. Na dole złapał go któryś z sąsiadów. Chłopiec trafił do szpitala w Szczecinie. Będzie żył. – Gdyby nie to, nie miałabym siły uciekać – mówi.
[srodtytul]Zaginęła Magda[/srodtytul]
Choć od pożaru hotelu socjalnego w Kamieniu Pomorskim minęło kilkadziesiąt godzin, nad szczątkami konstrukcji nadal unosi się dym. Na podwórzu leżą stosy poskręcanych płyt, z których zbudowane były ściany.