– Mój klient uznał, że to ogranicza to jego prawo do obrony, bo nie ma w tym czasie możliwości kontaktowania się ze obrońcami – mówi mecenas Elżbieta Lewicka.

Na pomysł zainstalowania telebimu w szpitalu dla aresztantów, gdzie przebywa Łyżwiński wpadł piotrkowski sąd, przed którym toczy się proces tzw. seksafery. – To jest chory pomysł – stwierdził drugi z oskarżonych i szef partii Andrzej Lepper. – Sąd chce za wszelką cenę uziemić Łyżwińskiego, a jego trzeba leczyć.

Żona oskarżonego Wanda Łyżwińska też nie wierzy w bezstronność sądu. – Wyrok już zapadł i sędzia niech go jak najszybciej ogłosi, bo mąż może nie doczeka końca procesu.

Były wiceprzewodniczący Samoobrony jest oskarżony o zgwałcenie oraz i przyjmowanie korzyści seksualnych od partyjnych działaczek.

W czwartek pod nieobecność Łyżwińskiego (sąd odczytał oświadczenie lekarza, że jest niezdolny uczestniczyć w rozprawie) przesłuchano świadków tylko w wątkach dotyczących przewodniczącego Samoobrony, któremu także postawiono zarzuty wykorzystywania seksualnego partyjnych działaczek.