Takie kary wymierzył Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia oskarżonym o płatną protekcję w aferze gruntowej, w wyniku której w 2007 r. upadła koalicja PiS, Samoobrony i LPR. Grzywna, jaką sąd wymierzył Andrzejowi K., zostanie w większości przeliczona na półroczny okres, jaki spędził w areszcie. Do zapłacenia pozostanie mu 300 zł grzywny i 7 tys. zł kosztów sądowych.
– Sąd badał sprawę tzw. afery gruntowej tylko w zakresie płatnej protekcji oskarżonych Ryby i K., bo tylko do tego był uprawniony – zaznaczyła przewodnicząca sędzia Dorota Radlińska. I wyjaśniła, że aby uznać sprawcę za winnego tego przestępstwa, wystarczy, by powoływał się na wpływy w instytucji państwowej i podjął się załatwienia sprawy za łapówkę. – Nie trzeba naprawdę mieć wpływów ani nawet rozpocząć załatwiania sprawy – podkreśliła.
A co do tego, że Piotr Ryba, były dziennikarz związany z Samoobroną, i Andrzej K., prawnik, powoływali się na wpływy w kierowanym przez Andrzeja Leppera Ministerstwie Rolnictwa i podjęli się załatwienia za 2,7 mln zł łapówki odrolnienia ziemi na Mazurach, sąd nie miał wątpliwości.
Sędzia przypomniała, że K. opowiadał dolnośląskim biznesmenom, iż dzięki znajomościom w resorcie rolnictwa może tam załatwić dowolną sprawę.
– Na kortach w rozmowie z trzema biznesmenami mówił, że szuka osób, które miały problemy z załatwianiem spraw w tym ministerstwie, a on się podejmie pośrednictwa za pewną opłatą – przypomniał sąd. A gdy w 2006 r. Leppera na krótko odwołano z funkcji wicepremiera, K. poinformował biznesmenów, że stracił możliwości załatwienia spraw. Gdy Leppera przywrócono, znów się chwalił swoimi możliwościami. Mając tę wiedzę, CBA zdecydowało się na prowokację. Agent biura, udając biznesmena, zgłosił się do K. jako zainteresowany załatwieniem odrolnienia ziemi. Ten żądał 6 mln zł, a potem oznajmił, że może „zejść z ceny” – do 2,7 mln zł.