W czasie zamkniętego posiedzenia komisji hazardowej 11 marca biznesmen Ryszard Sobiesiak powiedział śledczym, że spotkał się z Mirosławem Drzewieckim już po wybuchu afery. Panowie natknęli się na siebie na Florydzie, gdzie obaj mają mieszkania.
Spotkanie było przypadkowe, w centrum handlowym, ale według zeznań Sobiesiaka doszło wówczas do rozmowy między nim a byłym ministrem sportu. – O aferze coś tam było... to była taka rozmowa, ja nie wiem, on był obrażony na mnie, ja na niego... – zeznał przed komisją.
Pytany, o co był obrażony Drzewiecki, odpowiedział: – Facet stracił stanowisko, a o aferze na pewno rozmawialiśmy, ale nie pamiętam o czym.
Tamte słowa podważyły wcześniejsze zeznania Drzewieckiego, który zapewniał komisję, że ostatni raz spotkał się z Sobiesiakiem jeszcze przed wybuchem afery, we wrześniu 2009 r. w warszawskim hotelu Radisson. Ta różnica była podstawą do ponownego przesłuchania byłego ministra.
– Byłem zwolennikiem wysłania od razu zawiadomienia do prokuratury o rozbieżności w zeznaniach, a teraz przesłuchanie Drzewieckiego traci sens. W każdym razie to musi być odnotowane w raporcie końcowym – mówi członek komisji Sławomir Neumann (PO).