Chodzi o Floriana M., którego operował dr Mirosław G., a któremu po zabiegu zaszyto w ciele gazik. Pacjentowi usunięto gazę po tygodniu. Zmarł trzy miesiące później.

Ocenę ma wydać prof. Günther Laufer z Uniwersytetu Medycznego w Wiedniu, który już sporządził jedną opinię w sprawie Floriana M.

Zrobił ją na prywatną prośbę pełnomocnika żony zmarłego. Jest ona wykorzystywana w cywilnym procesie o odszkodowanie, który kobieta wytoczyła szpitalowi (chce 150 tys. zł za śmierć męża). Ta ekspertyza – co w styczniu ujawniła „Rz” – jest dla Mirosława G. niekorzystna. Prof. Laufer stwierdził, że pozostawienie gazy mogło spowodować „dysfunkcję protezy zastawki, a to prowadziło do niewydolności serca i niewydolności wielonarządowej” i do śmierci oraz, że za ten błąd w sztuce odpowiedzialność ponosi chirurg.

Nie wiadomo, czy prof. Laufer powtórzy swoje zdanie w opinii, o którą teraz poprosili go śledczy. Nie będzie to pierwsza ocena specjalisty z zagranicy, o jaką prosi prokuratura w tej sprawie. Prof. Roland Hetzer z Niemiec uznał, że zostawienie gazika nie miało związku ze śmiercią chorego.