Formalnie taki proces toczyłby się jednak przeciwko Polsce.
„Wypowiedź Rymkiewicza trudno nazwać elegancką. Elegancja nie jest jednak tym kryterium, które w prawniczych kategoriach rozstrzyga, czy doszło do przekroczenia granic wolności wypowiedzi (...). W debacie politycznej i wokół ważnych publicznie kwestii (a taki charakter miał „spór o krzyż") winny być prawnie tolerowane i mocne sformułowania" – czytamy na stronie internetowej Fundacji.
Sędziowie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu występowali w obronie mocnych słów w czasie debaty nawet, gdy pod adresem adwersarzy padały takie słowa jak „idiota" (sprawa Obeschlick przeciwko Austrii), „bufon" i „prostak" (sprawa Lopes Gomes da Silva przeciwko Portugalii), czy „polityczny inwalida" (Pakdemirli przeciwko Turcji) – wskazuje dr Ireneusz Kamiński.
Poza tym prawnik fundacji podkreśla, że pozew nie został wniesiony przez konkretne osoby, ale ma chronić dobre imię spółki wydającej „Gazetę Wyborczą", czyli komercyjnego podmiotu.
Tymczasem kilka dni temu, 19 lipca Trybunał w Strasburgu orzekł w nieco podobnej sprawie Uj przeciwko Węgrom, że doszło do złamania art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, chroniącego swobodę wypowiedzi. Skarżącym był dziennikarz, który jakość wina produkowanego przez jedno z przedsiębiorstw uznał za „gówno". W postępowaniu karnym węgierskie sądy dopatrzyły się naruszenia dobrego imienia winiarskiej spółki, ale postanowiły ukarać autora oceny jedynie naganą.