Bialacki bezskutecznie prosił o pomoc

Aleś Bialacki był w polskiej ambasadzie w Mińsku, prosząc, by nie przekazywano informacji o jego polskich kontach. Stało się inaczej

Aktualizacja: 19.10.2012 06:08 Publikacja: 19.10.2012 05:30

Aleś Bialacki, 2006 rok

Aleś Bialacki, 2006 rok

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Białoruski opozycjonista, który odsiaduje karę 4,5 roku łagru, był w polskiej ambasadzie w czerwcu 2011 r., jeszcze przed skazaniem. Prosił, by nie wysyłano z Polski informacji o pieniądzach, jakie otrzymywał na działalność centrum „Wiasna" – ustaliła „Rz".

– Z całą pewnością mogę stwierdzić, że ani minister Sikorski, ani jego resort nie przekazywał prokuratorowi generalnemu Andrzejowi Seremetowi  żadnych ostrzeżeń w tej konkretnej sprawie Alesia Bialackiego – mówi „Rz" Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej. Dodaje, że rozmowa między Sikorskim a Seremetem w sprawie Bialackiego odbyła się już po wysłaniu Białorusinom wyciągów z kont Bialackiego.

Jak ustaliła „Rz", polska dyplomacja miała świadomość, że Białorusini będą się dopominać o wyciągi kont Bialackiego. Bialacki informował, że poinformował, że jego adwokat w aktach śledztwa odkrył kopię wniosku o pomoc prawną skierowaną do Polski. Otrzymał zapewnienie, że polska placówka w trybie pilnym powiadomi o sprawie ministra Radosława Sikorskiego. MSZ zapewnia, że informacja taka nie trafiła na biurko Sikorskiego.

– Minister Radosław Sikorski nie otrzymał jakiejkolwiek – tajnej bądź jawnej – wiadomości o sugerowanej przez pana treści – twierdzi rzecznik MSZ Marcin Bosacki. Jednocześnie odmawia potwierdzenia, czy Bialacki rozmawiał w tej sprawie z polskim dyplomatą w Mińsku. – Nie możemy informować o ewentualnych kontaktach polskich dyplomatów z opozycjonistami białoruskimi, zwłaszcza takimi, którzy jak Aleś Bialacki, w tej chwili są więzieni – twierdzi Bosacki.

O tym, że do takiego spotkania doszło, informują nas białoruscy opozycjoniści. – W czerwcu 2011 roku Aleś Bialacki osobiście chodził do polskiej ambasady i prosił o nieprzekazywanie związanej z nim dokumentacji finansowej stronie białoruskiej – mówi „Rz" Walencin Stefanowicz, zastępca Bialackiego w Centrum „Wiasna".

Polski dyplomata zapewniał Bielackiego, że dane o kontach będą bezpieczne

Stefanowicz twierdzi też, że dyplomata zapewnił, iż przekazanie jakiejkolwiek dokumentacji o kontach bankowych w Polsce na Białoruś nie jest możliwa z założenia. Fakt odwiedzin Bialackiego w tej sprawie w polskiej ambasadzie w Mińsku  potwierdziła również żona opozycjonisty Natalia Pińczuk. Niestety, zarówno Stefanowicz, jak i Pińczuk nie pamiętają nazwiska polskiego dyplomaty. Wiadomo jedynie, że nie był to szef placówki.

Bialacki po wizycie w polskiej ambasadzie był spokojny. Wyjechał do Polski, gdzie spotykał się z uchodźcami politycznymi z Białorusi. Powiedział im o białoruskim wniosku o pomoc prawną. Doradzano mu, by w tej sytuacji nie wracał na Białoruś. Bialacki był jednak pewien, że Polska nie przekaże jego danych. Ale niespełna tydzień po wizycie w ambasadzie urzędnicy przesłali wyciągi z polskich kont Bialackiego. Po ich analizie w białoruskiej prokuraturze opozycjonista został aresztowany, a następnie na podstawie dowodów z Polski (ale również z Litwy) skazany na łagier i konfiskatę majątku.

MSZ odpowiedzialność przerzuca  na prokuraturę.  – Istotnie, było spotkanie w tej sprawie, ale informacje miały charakter ogólny. Nigdy nie dostaliśmy z MSZ informacji o tym, że sprawa Bialackiego ma charakter polityczny. Gdyby taka informacja została nam przez dyplomatów przekazana,  zapewniam, że dokumenty nie zostałyby przekazane. Przerzucanie na nas całej odpowiedzialności nie jest fair – mówi prokurator Martyniuk.

Jak ujawniliśmy wczoraj, sprawa Bialackiego niewiele nauczyła dyplomację. MSZ wysłało opozycjonistom z Białorusi PIT z sumami, jakie otrzymali w Polsce. Resort bagatelizował sprawę, twierdząc, że nikt z tego powodu nie ucierpiał. Premier Donald Tusk poinformował wczoraj, że będzie pilnie czekał na wyjaśnienia, czy możliwe są takie działania, które w 100 proc. uczynią bezpiecznym uczestnictwo „białoruskich przyjaciół" w konferencjach.

Białoruscy opozycjoniści, którzy byli gośćmi europosłów Marka Migalskiego i Pawła Kowala, nie podzielali  zdania MSZ, które bagatelizowało sprawę. – W ich opinii MSZ popełniło poważny błąd, wysyłając te PIT-y, bo to wystawia ich na potencjalne niebezpieczeństwo – mówi „Rz" Kowal.

Białoruski opozycjonista, który odsiaduje karę 4,5 roku łagru, był w polskiej ambasadzie w czerwcu 2011 r., jeszcze przed skazaniem. Prosił, by nie wysyłano z Polski informacji o pieniądzach, jakie otrzymywał na działalność centrum „Wiasna" – ustaliła „Rz".

– Z całą pewnością mogę stwierdzić, że ani minister Sikorski, ani jego resort nie przekazywał prokuratorowi generalnemu Andrzejowi Seremetowi  żadnych ostrzeżeń w tej konkretnej sprawie Alesia Bialackiego – mówi „Rz" Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej. Dodaje, że rozmowa między Sikorskim a Seremetem w sprawie Bialackiego odbyła się już po wysłaniu Białorusinom wyciągów z kont Bialackiego.

Pozostało 84% artykułu
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?