Jacek Kurski przyznał, że jego partia nie zaangażowała w kampanię referendalną dużych pieniędzy
- Wyłożyliśmy skromne środki pewnie na poziomie kilku tysięcy złotych. Uważaliśmy, że każda złotówka partyjna, wydana w to referendum, przekreśla jego szanse, bo to naprawdę wystarczyło mieć elementarny słuch społeczny. Po raz pierwszy było tego rodzaju noszenie przeciwko Platformie, ale zupełnie oddolne - powiedział były polityk PiS, twierdząc, że tę potencjał ten przekreślił PiS swoją kampanią
- I wejście w to, z tym bejsbolem, z tą godziną „W", z tym mytem za mosty, z tym zakazem lotów nad Ursynowem (...) to wszystko sprawiło, że ci zwolennicy odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, którzy byli kiedyś wyborcami Platformy, a już chcieli zmiany, no po prostu uznali, że nie chcą grać w orkiestrze PiS i nie chcą uznawać kierowniczej roli PiS w tym referendum - powiedział Kurski.
Europoseł uznał też, że choć PO odniosła "moralną porażkę", tonajwiększym przegranym referendum jest Jarosław Kaczyński, który "dał się wkręcić" swojemu rzecznikowi.
- On dał stempel, on dał nazwisko, był tak pewny, że wygra, Hofman go tu wkręcił, że zwycięstwo jest pewne, a ono było pewne do momentu, kiedy w to nie wszedł PiS - powiedział.