Szef Sojuszu przyznał, że nie jest zbyt zaskoczony doniesieniami o kupowaniu głosów przed wyborami na przewodniczącego dolnośląskiej PO. Jak wynika z nagrania rozmowy posła PO Norberta Wojnarowskiego z jednym z partyjnych działaczy, poseł oferował temu drugiemu pomoc z zatrudnieniu w KGHM w zamian za oddanie głosu na Jacka Protasiewicza, który wygrał dopiero w drugiej turze głosowań.
- Jak rozumiem wszystko wraca do normy - skomentował Miller i powiedział, że "wygląda, że wygrał ten, kto miał większą umiejętność kupowaniu głosów". - Najbardziej zaskakuje mnie to, że wygrał Protasiewicz, bo wydawało mi się, że w takiej konkurencji większe szanse ma Grzegorz Schetyna. Pamiętając chociażby o szczegółach afery hazardowej i tych wszystkich negocjacji - dodał.
Leszek Miller odciął się jednocześnie od plotek mówiących o bliskich stosunkach między nim, a Donaldem Tuskiem i o tym, że "emocjonalnie zastępuje premierowi Grzegorza Schetynę".
- Proszę takich rzeczy nie mówić. To wszystko bajki, oprócz tego, że jesteśmy na ty, ale ja jestem z wieloma politykami na ty - powiedział. Według szefa SLD takie głosy to wynik "zasługa" jego konkurentów.
- Zauważyłem, że kilku moich przeciwników politycznych z lubością to powtarza, bo oni w ten sposób uważają, że jak będą mnie przyklejać do Platformy albo odwrotnie, to szanse SLD będą się obniżać - ocenił były premier.