Zdarzenie miało miejsce o godz. 4 rano w Warszawie przy ulicy Mazowieckiej.
Policjanci zauważyli awanturujących się przed klubem mężczyzn. W trakcie interwencji podszedł do nich trzeci mężczyzna - poseł Przemysław Wipler. Jak relacjonował Mariusz Mrozek, rzecznik stołecznej policji miał on ubliżać funkcjonariuszom po czym ich zaatakował. Dlatego policjanci użyli wobec niego gazu pieprzowego, mężczyzna został też skuty kajdankami. W czasie szamotaniny z policjantami miał też uszkodzić jednemu z nich mundur.
- Nie wiem, czy znał tych dwóch pozostałych mężczyzn. Zaczął mówić policjantom, co mają robić, obrażać ich, ubliżać, w końcu szarpać - tłumaczył policjant.
Mundurowi chcieli go odwieźć do izby wytrzeźwień, w czasie sprawdzania jego danych - zorientowali się, że mają do czynienia z posłem. Jak relacjonował Mariusz Mrozek, wtedy został on odwieziony na komendę, została też do posła wezwana karetka pogotowia. Ostatecznie poseł trafił na badania do szpitala.
Nie wiadomo czy poseł Wipler był pod wpływem alkoholu. - Był w takim stanie, że badanie alkomatem było niemożliwe. Nie wiem, czy był pijany, czy pod wpływem narkotyków - mówił rozmówca Gazeta.pl.