Jacek Kurski potwierdził  doniesienia "Wprost" o wewnętrznym konflikcie w Solidarnej Polsce, którą wywołała nieudana kampania wyborcza partii. Choć uznał, że 4-procentowe poparcie, jakie SP uzyskała w wyborach to "honorowy wynik", to powiedział, że w kampanii popełniono wiele błędów. Głównym z nich było jego zdaniem postawienie na boksera Tomasza Adamka, który dostał pierwsze miejsce na liście partii na Śląsku, spychając na kolejne miejsca europosła Tadeusza Cymańskiego

- Jesteśmy drużyną, w związku z czym jeśli już podejmie się jakąś decyzję, to trzeba jej bronić. Ja oczywiście broniłem w mediach Tomasza Adamka. Natomiast byłem jedynym człowiekiem, który głosował przeciwko temu, żeby Tadeusz Cymański ustępował miejsca Tomaszowi Adamkowi - powiedział Kurski.

Jego zdaniem, że mimo tego, że Adamek uzyskał najlepszy wynik spośród celebrytów, partii nie wyszło to w ostatecznym rachunku na dobre.

- Zaszkodziło nam to w dwóch momentach: kiedy był wypadek, który przed nami zataił, czyli alkoholowa sprawa w Stanach Zjednoczonych, a po drugie  ja musiałem tłumaczyć się w Warszawie za różne stwierdzenia, w rodzaju takich odkryć kopernikańskich jak to, że homoseksualizm można leczyć egzorcyzmami - powiedział ustępujący europoseł - W takich miastach jak Warszawa, Szczecin czy Poznań, czy Gdańsk za takie słowa po prostu przegrywa się wybory. Zadzwoniłem wtedy do Zbyszka Ziobry i mówię: "po takich tekstach to my w Warszawie nie mamy czego szukać" - dodał

Mimo przegranych wyborów Kurski widzi nadzieję dla swojej partii. W jego opinii, SP razem z partią Jarosława Gowina może stać się "ośrodkiem krystalizacji niepisowskiej prawicy".