Lech Wałęsa przyznał, że polityka prowadzona przez prezydenta Rosji Władimira Putina nie przyniesie mu zwycięstwa. Zdaniem legendarnego przywódcy "Solidarności", takie działanie "może jedynie zwielokrotnić upływ krwi". Nie wiem, ile jeszcze Putin musi nabić guzów, by zrozumiał, że czołgami w cywilizowanym świecie nie rozwiązuje się problemów – powiedział.
Wałęsa uważa, że dotychczasowe sankcje UE i USA wobec Rosji nie przyniosły rezultatu. Postuluje powołanie grupy dwudziestu ekspertów z NATO i ONZ, którzy stworzą listę „trafień" w prezydenta Rosji, a później zwrócą się z tą listą do każdego kraju i spytają, który punkt uważa on za najbardziej skuteczny i możliwy do zrealizowania.
Były prezydent w rozmowie z Wirtualną Polską odniósł się także do katastrofy samolotu MH17 malezyjskich linii lotniczych, który 17 lipca rozbił się nad Ukrainą. Zdaniem Wałęsy, "nikt z poważnych ludzi, gdyby wiedział, że to cywilny samolot, nawet największego wroga, nie strzelałby do niego". - Jest jednak oczywiste, że ten przypadek, nie wziął się znikąd, jest efektem polityki, koncepcji, wojny - wypowiedzianej czy nie - powiedział Wałęsa.
Wirtualna Polska spytała byłego prezydenta, co konkretnie miał na myśli. Wałęsa przyznał, że jeśli prezes PiS dojdzie do władzy, narazi się wielu osobom, które prędzej czy później "skrzykną się i zrobią z nim porządek". - Jeśli wszędzie ma wrogów - w Niemczech, Rosji, połowie Polski - jak może prowadzić dobrą politykę? Nie da się - powiedział były prezydent.