Według Tomasza Lisa wygrana Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych to jedyna droga, aby obalić mit, że PiS jest w stanie rządzić lepiej niż obecna ekipa. "Niech wreszcie pan prezes zlikwiduje kolejki w przychodniach i szpitalach. Niech obniży wiek emerytalny i zwiększy emerytury. Niech zwiększy rozrodczość Polek, no dobra, nie osobiście, ale niech zwiększy" - wymieniał Lis.
Naczelny "Newsweeka" pisze, że demokracja to rządy większości, ale niekoniecznie tej bardziej rozumnej, dlatego w "poczuciu pewnej perwersji" chciałby, aby największe opozycyjne ugrupowanie wygrało wybory. "Jeśli elektorat ma ochotę pogłaskać się po policzku rozgrzanym żelazkiem, zapraszamy" - czytamy w najnowszym numerze tygodnika.
Jego szef dodaje, że jeżeli większość wyborców będzie miała ochotę zachować się bezrozumnie, należy jej to umożliwić, ponieważ Polacy mają tendencje do popełniania raz na jakiś czas narodowego seppuku.
Lis pisze, że jego pragnienie, by wyborcy powierzyli władzę PiS ma również wymiar egoistyczny. "W końcu nie być nazwanym dziennikarzem prorządowym, w końcu uzyskać status niepokornego, w końcu umierać ze śmiechu, patrząc, jak służą swemu panu imć Karnowscy, Ziemkiewiczowie i inni. Niepokornie służą i czołobitnie" - napisał Lis w najnowszym "Newsweeku".