W tej chwili PO i PSL mają 16 radnych w 30-osobowym sejmiku. To akurat tyle, ile potrzeba, by kontrolować sytuację. Wyniku sprzed czterech lat nie da się jednak powtórzyć.
Wtedy PO wygrała z PiS 31 do 30 proc. Obie partie wprowadziły do sejmiku po 11 przedstawicieli. Pięć głosów PSL wystarczyło Platformie, by sformować koalicję.
Tyle że teraz nikt nie liczy na powtórzenie tego wyniku. Skalę nadciągających zmian pokazuje wynik majowych eurowyborów. Tym razem wygrało PiS, i to zdecydowanie – 43 do 21 proc.
Listy PO osłabia konflikt w lokalnych strukturach partii. Nowy szef regionu Robert Tyszkiewicz pozbył się ludzi swojego poprzednika Damiana Raczkowskiego. Nie chodziło tylko o wpływy, ale też o pewność, że jeśli PiS zabraknie jednego lub dwóch głosów do samodzielnej większości, nikt nie zdezerteruje do obozu wroga. Tyle że opór lokalnych działaczy przed sojuszem z lewicą jest tak duży, iż nie można wykluczyć buntu w razie próby budowy koalicji z SLD.
PiS nie zdecydowało się podebrać głosów Platformie, przyjmując banitów. Jego listy są zróżnicowane. W Białymstoku lokomotywą jest kandydat na prezydenta Jan Dobrzyński. Prowadzi dość aktywną kampanię, więc ma szansę poprawić wynik partii. Dodatkowo listę wzmacniają m.in. popularny piłkarz Marek Citko i żona posła Jacka Żalka Justyna.